photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 9 LUTEGO 2016

New year, new challenges...

Zdjęcie Klaudia P, której bardzo dziękuję. Pozdrawiam jakość fotobloga

 

Dawno tutaj mnie nie było. Co się u mnie zmieniło? Wszystko...dosłownie !

Od października w sumie już nie jeżdżę, nie mam na to czasu i ochoty szczerze mówiąc.

 

Jak wiecie (lub nie), z poprzednich wpisów, od lipca uczęszczam na crossfit. Moje życie w jednej chwili zmieniło się o 180 stopni ! Trening nie tylko pozytywnie na mnie wpłynął, ale stał się przyjemnością, ważną częścią dnia.

Moje pierwsze kroki były bardzo ciężkie, ważąc ponad 80 kg (niestety, taka jest smutna prawda) ciężko było mi zrobić poprawnie przysiad czy podciągnąć się na drążku z powerbandem. Ba ! Ja się w ogóle nie podciągałam. Co więcej bałam się sztangi jak ognia, na to jedno słowo chciało mi się ryczeć. Wiele czasu spędziłam na rozmyślaniu, płaczu czy to ma w ogóle sens, przecież to w ogóle mi nie wychodzi, mam przecież najsłabsze wyniki ze wszystkich, ja sobie nie radzę.

Tak mijały dni za dniem, na wyjazdy wakacyjne oczywiście przerwa ! Niby nic takiego szczególnego nie robiłam, a jednak te wakacje były wspaniałe. Byłam z tatą pierwszy raz w życiu pod namiotem, poznałam fantastycznych ludzi, świetnie się bawiłam ! W sierpniu również pojechałam do przyjaciółki do Krakowa na kilka dni. Było wspaniale, cudownie. Pierwszy raz byłam w Krakowie i po prostu brak slów, jest świetnie, jeszcze z przyjaciółką to już w ogóle spełnienie marzeń. Resztę dni wypełniał crossfit, trochę jazdy konnej (jeszcze wtedy była Belami) i spotkania ze znajomymi :)

 

Wracając do treningów... mijały dni za dniem, godzina za godziną spędzona na sali treningowej i wreszcie pierwsze uśmiechy. Pamiętam doskonale momenty w których pierwszy raz udało mi się z najbardziej pomagającym powerbandem podciągnąć na drążku, pierwsze skończone w calości treningi, pierwsze próby ćwiczeń ze sztangą czy też pierwsze pompki, w najłatwiejszej wersji wszystko, ale jednak ! Dla kogoś nic, ale dla mnie prawdziwe "coś", choć to dopiero nadal raczkowanie, stawianie pierwszych kroków. Moja waga z czasem zaczęła spadać, efekty nie tylko widoczne w cyferkach, ale także w życiu codziennym, lepsza kondycja i wytrzymałość. Mniej więcej w październiku albo listopadzie zobaczyłam 10 KG MNIEJ NA WADZE !!! Radość niezapomniana, dowód że ciężka praca prowadzi do sukcesów, nowa motywacja do postawienia sobie kolejnych celów i dalszej pracy. Te znienawidzone ćwiczenia (a mam ich sporo) dają rezultaty. 

 

Po kilku miesiącach przeszłam wreszcie z grupy Beginners do regularnej ! Tam to jest dopiero ciężko ! Oprócz super męczących głównych treningów, często występują elementy wzmacniające, np. szukamy maksymalnego obciążenia na 3 powtórzenia w przysiadzie ze sztangą z przodu czy w wyciskaniu nad głowę. Każdy dzień, zresztą podobnie było w Beginners,to nauka czegoś nowego, doskonalenie innych elementów, poprawianie techniki. Wspominałam że na każdych zajęciach jest coś innego? Nie ma dwóch takich samych treningów w ciągu nawet miesiąca ! Każdy dzień to pokonywanie siebie, własnych słabości, przekraczanie własnych granic, odkrywanie czegoś nowego, świadomość ile pracy cię jeszcze czeka. Niektórzy mówią że "crossfit" to jakaś sekta, uzależnia od pierwszych treningów, ludzie mają już dość jak słyszą "A dzisiaj na crossficie...". Nie rozumieją nas, tego po prostu trzeba samemu doświadczyć !

 

Dość... Mój aktualny wynik to ok. 17,5-18 kg w dół, mam nadzieję że to nie jest ostateczne rozstrzygnięcie walki z nadwagą. 

Ah i zapomniałabym ! We wrześniu oczywiście zaczęła się szkoła. "Wylądowałam" w klasie dwujęzycznej, z głównym językiem hiszpańskim, szkoła w miarę spoko, jednak nie do końca szczerze mówiąc. 

 

Mam nadzieję że uda mi się tutaj trochę częściej wejść. W środę jadę odwiedzić Belami.

 

PS Czy ktoś to w ogóle przeczytał?

 

Do usłyszenia :*