Nie ma to jak meega udany dzień...
Rano się wyjebałam pod klatką, potem w autobusie prawie. Potem na przystanku, co to wgle było. Pod szkołą, w szatni. wszyyystkie lekcje w szkole. No dobra, oprócz religii. Nie ma to jak udawać mega szczęśliwą podczas gdy jest tragicznie. Może przesadzam,a le dobrrze nie jest. Raczej. Potem w drodze na przystanek prawie pod autobus wpadłam, spoko. I ta pierdolona noc, ten jebany esemes, przez którego było to wszystko. Mimo wszystko może będzie dobrze, w co wątpie. Jeszcze trochę i pierdolne, tak się długo nie da. A teraz nawet już nie mogę nic zrobić, tylko czekać nie wiem na co. Jeszcze gdzieś mańka wcięło jakby było mało no!
Zajebiście poprostu <3...
Przepraszam, pewnie przeczytasz...