maybe I`ll show you my real face 

długo mnie tu nie było. 

od ostatniego czasu bardzo dużo się zmieniło, kilka rzeczy na plus a zdecydowanie wiecej na minus, pije wiecej, jem i sypiam mniej. 

Zakończyłam rok 2011 który niewątpliwie  zmienił moje życie o 180 stopni, był to rok w którym przez kilka miesięcy przeżyłam tyle załamań i stresu, co nie przeżyłam przez całe 19 lat, musiałam podejmować decyzję do których myślałam,że nigdy nie dorosnę, starałam się jak tylko mogłam, ściskałam dupe i wiedziałam,że dam rade. Z niektórych decyzji jestem zadowolona z innych mniej, ale przyzwyczaiłam się już do tego,że nie urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą i zawszę muszę mieć pod górkę, taki mój życiowy standard. 

Ilość wspaniałych ludzi których poznałam w minionym roku można wyliczyć tylko przez deltę, stało się też tak,że "straciłam" kilka osób, jeśli można to w ogóle nazwać stratą, bo tak na prawdę  wcześniej czy później wiedziałam,że tak będzie. Patrzę na wszystko bardzo realistycznie i nie wyobrażam sobie coś z niczego. Z głębi serca brakuję mi tylko jednej osoby i szczerzę żałuję,że wyszło tak jak wyszło...

Mam nadzieję, że Ci wspaniali ludzie których znam w sumie od niedawna a mam wrażenie,że znamy się już bardzo długo i Ci których niewątpliwie spotkam jeszcze na mojej drodzę , nie zawiodą i zawszę będę czuła z nimi tak bliską wieź. 

Rok 2011 pożegnałam oczywiście z wielkim pierdolnięciem a jeszcze z lepszym towarzystwem ! nasze mieszkanie jednak czuję skutki do dzisiaj.

W tym 2012 roku życzę sobie sama abym zrealizowała to co wyznaczę sobie za cel i abym nie zraniła nikogo,

bo często robie to nieumyślnie.Chciałabym być też szczęśliwa.