O maj gaaad, co mam robic,no co.
Uciekam,uciekam, gonią mnie,pomału zwalniam,gubie się.Ile to jeszcze potrwa? Zanim się upewnie? Zanim dam radę? Zanim nie zawrócę?
Jak to się skończy? Moją klęską czy zwycięstwem?
Dobrze,że jest koło mnie taka Madzia,która tak samo jak ja nie potrafi pojąc traktatów europejskich i różnych innych bzdetów, że potrafi ze mną w ciągu godziny obejsc 5 barów...że wypije ze mną lampkę czerwonego,słodkiego wina i uzna,że jesteśmy inne,bo nie umiemy sobie ułożyc życia. I cholernie jej za to wszystko dziękuję. :*
Wierz mi lub mnie,ale jesteś jedyną z nielicznych osób,które mnie jeszcze podtrzymują przy tym postanowieniu. Dopóki sama nie zrozumiem,jakie to dla mnie ważne.
Piątek i sobota jak wcześniej wspominałam zajęta,max zajęta,mam nadzieje co i max udana.
W piąteczek obowiązkowo niebieska galeria,łihihi, tym razem nie tylko poczujemy odór wódki,ale i same będziemy tak pachniec!
Sobota,łohohoh,tylko tyle powiem. :D
No i zaliczanie semestru.
"A wieczorem chwila marzeń, taka sama jak przed świtem,
Jeszcze tylko dziesięć lat i zostanę emerytem.
Panie Heńku, Pan nie wymięka w sprawie! Damy radę!Damy,damy radę!"