Mieliście kiedyś tak, że przeraża was perspektywa nadchodzącego dnia? Że wolelibyście zostać w łóżku i gnić w nim przez cały dzień, ominąć w ten sposób dzień pełen myśli i ciężkich do podjęcia decyzji. Chciałabym się wyłączyć, nie być dla nikogo i niczego. Sama dla siebie, sama dla swoich myśli. Za mało czasu mam na to wszystko, za mało zdecydowania, za dużo dróg do wyboru, za dużo zdań i opinii. Może powinnam dać spokój ze wszystkim, dać upust myślom, zacząć po raz enty od nowa, zostawić wszystko z tyłu i iść do przodu własną niezależną ścieżką. Od nowa jest ciężko, zawsze jest to wszystko co jest za mną, co za każdym odwróceniem głowy pokazuje się na nowo i nie daje zapomnieć o przeszłości. Chciałabym iść z podniesioną głową przed siebie i nigdy się nie odwrócić, widzieć tylko to co jest przede mną, nigdy się nie cofnąć. Ale jeśli kiedyś tam popełniłam błąd, skręciłam nie w tą ścieżkę i brnęłam w ten zgubny labirynt. Może potrzebuję po prostu odwrócić się i wrócić do tego błędnego zakrętu, a później iść tą właściwą drogą. Tylko która jest tą właściwą? Która jest dla mnie najlepsza?
---
A teraz zapadam się pod ziemię.