Cześć.
Nie było mnie pół miesiąca. Nie mogłam znaleźć w sobie żadnej chęci do pisania. Żyłam z dnia na dzień schematem - praca, dom, spanie, praca, dom, spanie. W międzyczasie trochę się pochorowałam i myślałam, że zasmarkam się na śmierć, nie przełknę śliny i wypluję płuca. Na szczęście trwało to całe 3 dni. Leczcie się końskimi dawkami Witaminy C. Polecam.
Pan P. zniknął z mojego życia. Nie myliłam się, nie rozstał się ze swoją dziewczyną. I wiecie co? Czy czuję się jakaś oszukana, zraniona? Zawiedziona? Nie. Chyba przywykłam do zajebistego pecha w swoim życiu uczuciowym. I do tego, że gdy myślisz o facecie jak o najporządniejszym na świecie i ostatnim, który mógłby kogoś zranić - popełniasz błąd. Nigdy nie myśl tak o kimkolwiek. Myślałam tak cały czas o moim byłym-byłym, aż w sobotę moja koleżanka przyłapała go na jakimś sex czacie wysyłającego zdjęcia swojego penisa i obrabiającego dupę swojej obecnej dziewczynie. Tak, tej, którą mi tak zachwala, jaka to ona wspaniała. Na czacie żalił się, że gruba, brzydka i słaba w łóżku. I, że chce ją zdradzić i wymienić na lepszy model. Pomyślałam, że może to takie tylko gadanie podjaranego faceta walącego sobie konia na sex czacie, ale gdy koleżanka wysłała mi screeny, gdzie podał jej swoje namiary i autentycznie chciał się z nią spotkać, ręce mi opadły i zastanawiałam się, ilu jeszcze ludzi, którzy wydają nam się ideałem rodzinnych osób, dla których dom, rodzina, partner czy partnerka zdaje się być najważniejszą wartością, szuka seksu na boku. Nadal trzymam te screeny. Nie wiem, co z nimi zrobić. Kusi mnie...
Jedno mnie tylko dotknęło. I nie, nie w sprawie pana P. Nawet nie w sprawie Niedźwiedzia, który nadal gdzieś siedzi i którego z płaczem próbuję się pozbyć z myśli. W sprawie byłego. Powiedział jej na tym nędznym czacie, że to jego jedyna dziewczyna w życiu a gdy koleżanka pytała, co się mu podoba w kobietach najbardziej opisał absolutne moje przeciwieństwo. Tak, jakbym nie istniała w ogóle w jego życiu. Jakby się mnie brzydził. I to by się zgadzało, bo takie wrażenie odniosłam wcześniej w rozmowach po rozstaniu. Cholernie dziwne, gdy w związku jarał się mną jak dziecko zabawkami pod choinką. Ta teraz jakby zaczął się brzydzić. Choć nie zmieniłam się wcale. On, który jest z laską tylko dlatego, że daje mu dupy, którą chce zdradzić i która bzykała się mając 15 lat z ojcem swojej koleżanki z klasy... on śmie brzydzić się mnie. Dlaczego? Ja wiem, dlaczego. Za moją zbytnią moralność pewnie. Kiedyś uważałam to za moją dużą zaletę a teraz... teraz będę się tego wstydzić i ukrywać. Taki świat. Takie kurewskie społeczeństwo. Bardzo chciałabym nie uogólniać. Nigdy tego nie robiłam, ale właśnie się przekonałam, że nie ma co myśleć inaczej.
Życie nie przestaje mnie zaskakiwać.
I chyba już nawet przestaję się dziwić wszech ogarniajacą mnie patologią, obłudą, kłamstwem i wszystkimi innymi świństwami. Po prostu patrzę na to chłodno, nie pali mnie to ani nie ziębi. Zaczyna być to przykrą normą. Zmieniłam się. Poza jedną kwestią. Nadal dotykają mnie pewne rzeczy. Staram się o tym nie myśleć, ale to samo się pojawia i to lawinowo, od jednej myśli po całych milion kolejnych. Po tym wszystkim, po tych informacjach, jakie trafiły do mnie w ten weekend przeszło mi przez głowę tornado myśli cholernie przykrych, zostawiając po sobie zgliszcza. Czuję się naprawdę beznadziejna i to nie jest pieprzenie znudzonego życiem dziecka. Nie sposób czuć się inaczej, gdy wszyscy ważni dla mnie ludzie traktują mnie ostatecznie jak gówno, którego potem patykiem nawet nie tkną.
Chciałabym coś zmienić. Najlepiej całe swoje życie.
Usunęłam wszystkie wpisy poprzednie. Zastanawiam się nad tym, ile razy to już zrobiłam? Chciałam założyć nowego fotobloga, żeby zacząć całkiem od nowa, ale... nie chcę. Mam jakiś sentyment do tego miejsca. Więc zaczynam po raz setny właśnie w tym samym miejscu, gdzie od roku próbowałam robić dokładnie to samo. Jak zwykle, porywając się jak lew i padając jak mucha. Czy to się wreszcie zmieni? Gdzie popełniałam błąd, że nigdy przy tylu próbach się nie udawało? Zaczynam szukać odpowiedzi na to pytanie.
Robię sobie rachunek sumienia.
Jutro 08.08.16. Szczególna data. Ale tylko numerologicznie.
Może za rok będę mogła powiedzieć o niej inaczej?
*
Jeszcze 5 dni. 5 dni do mojej Świątyni. I urlopu. Urlopu od wszystkiego.
Rodzice przyjeżdżają po mnie w sobotę. Muszę wysprzątać mieszkanie.
I w ogógle doprowadzić wszystko do ładu, tu jest teraz gorzej niż w burdelu.
Naprawdę... ja naprawdę płaczę i bardzo chcę wreszcie zacząć żyć tak, jak zawsze pragnęłam.
Jest tak bardzo źle, wszystko zdaje się nie mieć sensu, a ja żyję w jakimś świecie, w którym nigdy nie chciałam żyć.
Otaczam się ludźmi, którzy są straszni, którzy karmią mojego złego wilka. Których nie rozumiem.
Ile razy jeszcze będę próbować wygrzebać się z tego dołu, w który regularnie wpadam? Jak w jakichś...
Ruchomych piaskach. Gdy już wyjdę, zaraz znów się zapadam i tak w kółko i w kółko.
Mam wrażenie, że nikt nie zna mnie naprawdę. Że każdy zna tylko jakąś moją maskę. A ja...
Ja mam dość zakładania masek. Chcę wreszcie pokazać swoją prawdziwą twarz, tylko wiecie co?
Jest pewien problem. Ja nie wiem, jak ta moja prawdziwa twarz wygląda. Pogubiłam się w sobie.
Dlatego muszę zrobić ten rachunek sumienia.
Idę wieczorem na zakupy. Jutro chcę zacząć zdrowo. Bo zgodnie z hasłem przewodnim... nie chcę być ani tania, ani łatwa, ani sztuczna, ani szybka. Ani tłusta.
Inni zdjęcia: Ja pati991Ja pati991Ja pati991Na zamku pati991Ja :) nacka89cwaW Ciechocinku pati991Ja nacka89cwaPrzy armacie pati991Nad morzem pati991Na tle morza pati991