Droga zajęła mi około 15 minut. Gdy dotarłam na miejsce, Ala czekała na mnie, przy jednym ze stolików. Weszłam, przywitałam się i usiadłam w fotelu. Kawiarnia była niewielka, ale w lato dużo osób uwielbiało tu przebywać. Panowała tu miła i ciepła atmosfera. Kelnerki tylko tu były, tak uprzejme. Jedna z nich podała mi kartę. Rozejrzałam się po niej i postanowiłam zamówić Late. Ala zrobiła to samo. Zawsze, gdy spotykałyśmy się w kawiarni zamawiałyśmy to samo. Zanim dostałyśmy nasz zamówienie, Ala wypytała mnie, co u mnie i u Marka i jak się trzymam. Opowiedziałam jej moje postanowienie, o którym będzie wiedziała tylko ona.
-Pomyślałam, że może byśmy zrobili jakiś wypad na basen w ten weekend? -zaproponowała Alicja.
-No czemu nie, tylko musiałabym pogadać z Markiem, ostatnio go zaniedbuje -odparłam.
-Uhu, niedobrze.
-Wiem, ale postanowiłam to zmienić.
-Robisz postępy mała.
Po długiej rozmowie i wypiciu Late. Postanowiłyśmy jeszcze pójść na krótki spacer, przez park. Na dworze, jak na godzinę 19 było chłodno. Dobrze, że wzięłam ze sobą siwy sweterek. Narzuciłam go na ramiona i poszłyśmy dalej. Rozmowa nasza tym razem polegała na wspominaniu wakacji. Wtedy przypomniał mi się Wojtek.
-Ej Mania co jest?
-Nie nic, tylko znów wspomnienia z Wojtkiem.
Ala objęła mnie i zaproponowała zmianę tematu. Przechodząc koło ławeczek w parku, zauważyłam grupę chłopaków, którzy mnie nienawidzili zarówno, tak jak i ja ich. Lecz problem w tym, że moim zajęciem nie było obgadywanie ich, ale oni wręcz to kochali. Zaproponowałam Ali, abyśmy ominęli ich szerokim łukiem, zrozumiała mnie. Wychodząc z parku zauważyłam Marka i Filipa. Podbiegłam do Marka dając buziaka w usta. A Ala przytulała się z Filipem. Po 10 minutach rozstaliśmy się z Alą i Filipem, a my poszliśmy trzymając się za ręce w stronę domu. Weszliśmy rozebraliśmy się, na stole stała już kolacja, a przy kuchni mama, gotująca wodę na herbatę. Podeszłam do niej i ucałowałam w policzek, po czym usiadłam przy stole i zabrałam się do jedzenia. Szykując kanapkę rozejrzałam się po kuchni, a po Marku ani śladu. Pomyślałam, że poszedł się wykąpać.
-Co ty taka uśmiechnięta -zapytałam mamę.
-Ja? Wydaję ci się.
-Nic mi się nie wydaje -odpowiedziałam dźgając ją palcem w brzuch.
-Oj no przekonasz się później kochanie -odpowiedziała mi również dźgnięciem.
Zastanawiałam się, o co jej chodzi i gdzie jest, w ogóle Marek. Zjadłam kanapkę, popiłam herbatę i z niecierpliwością wbiegłam po schodach, wchodząc do pokoju.