,,Nawet jeśli nie tu, znajdziemy się znów w tysiącach miejsc.
Między nocą, a dniem na dnie naszych serc, tysiące miejsc.''
Była godzina 3:35 w nocy. Leżała w łóżku, lecz coś nie dawało jej spać. Od jakiegoś czasu przed snem wyobrażała sobie siebie. Bezgranicznie zakochana u boku faceta swoich marzeń stawiała czoła światu. Było jej łatwo, bo miała tak zwany punkt odniesienia...
Czuła pustkę, nieobecność i zawód. Zawodziła się już wiele razy, ale tym razem w grę nie wchodził niezdany egzamin czy odwołane spotkanie. To było coś innego, większego i gorszego. Czuła zawód związany z niespełnieniem. W jej życiu pojawiało się sporo ludzi, tych bardziej i tych mniej wartych uwagi. Mimo to analizowała wszystkie sytuacje, które w ostatnim czasie miały miejsce. Usunęła raz na zawsze pare kontaktów z książki telefonicznej, kasowała stare rozmowy i sms, ale mimo to nie czuła ulgi. Cały czas wisiały nad nią niedokończone sprawy, które z dnia na dzień przybierały inne, często zupełnie nowe znaczenie. Starała się o nich zapomnieć, ale wszystko wokół na nowo przypominało jej o ich obecności. Każdy nawet najmniejszy szczegół był w stanie na jakiś czas oderwać ją od rzeczywistości i wprowadzić w popularny ostatnio stan co jeśli...?.
Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz była z kimś blisko. Z początku nie przeszkadzał jej widok par, które kłóciły się o to jaki film obejrzeć, bądź w jakie miejsce udać się na randkę. Nie miała takich problemów. Oglądała co chciała i kiedy chciała, wychodziła gdzie chciała i kiedy chciała. Ale z dnia na dzień coraz bardziej pragnęła tego zamieszania, jakie mogłaby wprowadzić w jej życie druga osoba. Osoba, która pokochałaby ją taką jaką jest, osoba która zaakceptowałaby jej wszystkie słabości i niedociągnięcia, osoba, która trzymając jej rękę odkrywałaby świat na nowo.
Za wszelką cenę chciała udowodnić sobie i światu, że potrafi dać sobie radę sama. Tylko pojawiło się pytanie czy to właśnie o to jej chodzi.