Te słowa, miałam w głowie od dawna. Od chwili gdy pewnego ranka otworzyłam dość znanego bloga, pewnego dość znanego, poczytnego ostatnio autora, i omal nie wybuchłam. Podejrzewam, że z każdym kolejnym słowem, które tam przeczytałam leciały mi iskry z oczu. I być może była to tylko prowokacja z jego strony, jak sam określił kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem. Rzucam, nie kamieniem ale ogromną śnieżką, prosto w łeb.
Kobieta się łasi, abyś dał jej jak najwięcej.. nie serca, ale zawartości portfela.
Być może jestem naznaczona, rozmowami z matką od wieku w którym zaczęło chodzić się na pierwsze randki, a chłopcy z buzującymi hormonami, dobrze wychowani stawiali pierwszą colę, albo piwo, która tłukła mi jak młotkiem do głowy Zasada numer jeden:
"nigdy nie stawiaj się w sytuacji w której będziesz komuś coś dłużna. Zawsze bądź samowystarczalna."
Dlatego chodziłam na randki, i wykłócając się sama kupowałam sobie to co chciałam wypić, zjeść, ect. Mam to do dziś. Nie czekam aż wyjmie portfel, nie sprawdzam go, najprościej: przypominam sobie słowa rodzicielki, i stawiałam jego i siebie jak równy z równym, żeby sam też poczuł, że jestem z nim nie dlatego, że postawi mi drinka, ale dlatego, że odpowiada mi jego towarzystwo, a nie zawartość jego portfela. Nie oceniam tak ludzi, a w zasadzie bo o to się rozchodzi nie to jest dla mnie wartością u mężczyzny.
Bardzo możliwe, że fakt mojego zdenerwowania historią przedstawioną przez autora, wynikał z tego, iż kobiety które znam, działają podobnie jak ja. Pochodzą z domów klasy typowo średniej, gdzie pieniędzmi się raczej nie srało, w domu bywało, że się nie przelewało, ale jednak zawsze grają fair, i przez myśl im nie przechodzi jakieś materialne wykorzystywanie drugiego człowieka. Zazwyczaj na randkach same kupują sobie bilet do kina, płacą za kolacje, albo drinka, i wtedy właśnie odczuwają największą satysfakcję, nawet będąc z nim są wolne, od nikogo nie uzależnione, i przede wszystkim, jak już wspomniałam wcześniej umówiły się z nim, bo tego chciały, a nie dlatego, że liczyły, że cały wieczór, przy barze będzie jej kupował co dusza zapragnie.
Kobiety, załatwiają sobie wygody - dupą.
Nie oceniam, są i takie. I wcale nie uważam, że to źle, każdy sobie rzepkę skrobie. Jedyne co mi się nie spodobało, to wrzucanie wszystkich do jednego worka. Te które tak robią, mogą to lubić, mogą też być inaczej wychowane, najlepiej teraz powiedzieć: na ch** drażyć.
Te które ja znam, nigdy nie załatwiały sobie nowych kolczyków, czy wakacji, przysłowiowym ściąganiem majtek, ale ciężką wspólną pracą z partnerem i poświęceniem. To była dla nich największa satysfakcja, móc sobie powiedzieć zarobiłam na to sama, a nie to, że on kupi jej nową torebkę, a ona zrobi mu w wyrazie wdzięczności dobrze, i rachunki będą wyrównane. Przecież to potrafi każda, nie okłamujmy się. Tyle, że dla większości, przynajmniej tych które znam osobiście, to jednak pójście na łatwiznę.
Wartość mężczyzny, to nie zasobność jego portfela, najlepsze i najszybsze auto, zegarek i blabla Bóg jeden wie co jeszcze, które urywają dupę, co Nam z tego? Co nam z tego, skoro gdy już będziesz chciała skorzystać z tej jego karty płatniczej, on zapomni, że abyś tam weszła, trzeba Ci najpierw otworzyć drzwi, a w płaszczu siedzieć cały wieczór też jakoś nie wygodnie. Co Nam z tego, że zamieni się w zimnego drania, który będzie wciąż dawał, tyle że nie dokładał do pieca, żeby między Wami ogień nie gasł, tylko dawał hajs na stół i myślał, że już stanął na wysokości zadania, a teraz Twoja kolej.
Nic. Wtedy już tylko natychmiastowa ewakuacja. I zanoszenie modlitw do bogów, za niego.
Mam wrażenie, że tym tekstem, autor mógł zrobić krzywdę mężczyznom. Ponieważ, gdy oni zaczną myśleć, że tylko wartość tego, ile cyferek wyświetla się gdy sprawdzają sobie stan konta się liczy w stosunkach męsko -damskich, nie będzie w tym już nic zadziwiającego, że właśnie na takie kobiety będą trafiać. W myśl zasady: Swój swego zawsze wyczuje.
Z całym szacunkiem dla autora tekstu, lubię go czytać i szanuję co pisze. I są to zazwyczaj rzeczy z którymi się zgadzam, ale tego jednak strawić nie mogłam. Odbija mi się czkawką już drugi tydzień, dlatego musiałam zwymiotować.
Znalazłam godzinkę wolności w toczącym się właśnie szaleństwie.
Inni zdjęcia: Prawie Palenica. ezekh114Na tyłach. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24