Trochę mnie tu nie było,
prawdopodobnie dlatego,
że te 3 miesiące tak szybko zleciały.
Po drodze były złe i dobre chwile,
jak to zawsze bywa,
jak na karuzeli.
Jednak ponad wszystko inne doceniam te najwspanialsze.
Był kwiecień i kolejne 18naste urodziny.
I chociaż nie spędziłam ich,
jak co roku
w Przemyślu,
czas który nadszedł zaraz po był magiczny.
I doczekaliśmy się swojej,
małej,
niebieskiej
z imionami
na kładne Bernadka,
a klucze porwała Wisła!
M ;*
Odwiedziliśmy wspaniałe miejsce,
które mnie zauroczyło.
Spokój, cisza,
z dala od miejskiego zgiełku,
i wielkomastowych problemów.
Zazdroszę,
i jednocześnie mam nadzieje,
że zwiedzimy jeszcze kiedyś chociaż połowe
z tych 50ciu jezior
:)
Nadszedł maj,
i juwenalia.
Choć jakoś tak w tym roku,
zauważyć się dało,
jakbyśmy już jednak wszyscy wydorośleli.
Koncerty były te dwa najważniejsze,
i na długo zapiszą się w pamięci.
Były też miłe odwiedziny jednej z eM,
z piwem na balkonie i zapiekankami na Kazimierzu
:*
Lubie sprawiać, że się uśmiechasz,
robić coś zakazanego o 10.30 rano
na balkonie.
Zapomnieć na chwilę o całym świecie,
i cieszyć się tylko z tego,
że jesteś obok.
No i jeszcze, że mamy truskawki.
M ;*
Wracając dzisiaj od Ciebie wieczorem,
uśmiechałam się do swojego odbicia w szybie tramwaju
myślac sobie,
jaki dobry czas minął,
i żywiąc nadzieję
na więcej!