NOTKA Z PERSPEKTYWY DAVID'A
- Jestem już prawie gotowy ! - krzynąłem, kiedy Brandon setny raz zapukał do drzwi mojego pokoju. - Zaraz wychodzimy, pośpiesz się, David ! - usłyszałem przytłumioną przez drzwi odpowiedź, ostatni raz wygładziłem swoją ulubioną koszulkę, którą dostałem od Allie, jeszcze raz spryskałem się parfumami i byłem gotowy do wyjścia. Kiedy otworzyłem drzwi od pokoju, usłyszałem zgryźliwy komentarz mojego przyjaciela. - Romeo już gotowy, możemy iść - zaśmiałem się pod nosem, miałem dzisiaj wyjątkowo dobry dzień i nic nie było wstanie go popsuć, nawet głupie komentarze Brandon'a. Przechodząc przez kuchnię, Tina pochwaliła mnie za dzisiejszy strój, uśmiechnąłem się do niej szczerze i podziękowałem, również ją komplementując, spoglądając na Brandon'a, który rzucił w moją stronę złowrogie spojrzenie. Taksówka czekała już na nas, na dole. Przed budynkiem, nie było ani jednego paparazzi, co wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój. Wieczór był bardzo ciepły, więc umówiliśmy się, że będziemy wracać na piechotę. Nie chciałem chwalić dnia przed zachodem słońca, ale wsiadając do taksówki, pomyślałem sobie, że ostatnio dziwnym trafem, znów wszystko zaczęło się układać. Miałem przy sobie przyjaciół, z którymi znów próbuję odbudować relacje, rodziców i swoją muzykę. Brandon podał kierowcy adres, pod który ma nas zawieźdź. Nate wraz z Chris'em i Julie, postanowili urządzić w swoim współnym mieszkaniu imprezę, na który zostaliśmy zaproszeni. Ucieszyłem się na tą wiadomość, ponieważ ta tym mi właśnie ostatanio najbardziej zależy, nad spotkaniami z nimi i odbudowaniu przyjaźni. Miałem również proźbę do Julie, która ostatnio była dość zabiegana i zajęta, aby móc spotkać się i pogadać. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, roiło się od gości. Przywitałem się ze wszystkimi, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Julie. - Hej, Chris, wiesz gdzie jest Julie ?
- Jeśli jej tutaj nie ma, to pewnie jest jeszcze u siebie.
- Okej, dzięki - pomachał do mnie, a ja skierowałem się do pokoju dziewczyny, podrodze witając się z nowo przybyłymi. Zapukałem do drzwi, ale nie dostałem odpowiedzi, zapukałem drugi raz, ale otrzymałem kolejny brak odpowiedzi, miałem już odejść, kiedy usłyszałem dźwięk, otwieranego zamka. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. - Hej, Julie... - chciałem, powiedzieć coś więcej, ale zauważyłem, że dziewczyna siedzi na łóżku cała we łzach. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi na zamek. - Hej, Julie co się dzieje ? - zapytałem, biorąc do rąk krzesło i siadając naprzeciwko niej. Przez chwilę dziewczyna nic nie odpowiadała, tylko wciąż siedziała ze spuszczoną głową, a kolejne łzy spłyneły po jej policzku. - Proszę, porozmawiaj ze mną - powiedziałem martwiąc się o nią. Złapałem jej dłoń i zacząłem ją delikatnie gładzić, aby ją uspokoić, na co ona uniosła głowę. - Myślałam dzisiaj dużo o naszej paczce z liceum i wiesz co? - po jej policzku spłyneła kolejna łza. - Dlaczego to do jasnej cholery nie może wrócić? Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz zobacz co się dzieje. Wszyscy odchodzą, czasami bez powrotu - przytuliłem ją szybko do siebie, aby ją wesprzeć - Do tego wszystkiego niedługo jeszcze bardziej wszystko może się zepsuć, a ja tak bardzo nie chcę was stracić - powiedziała pod wpływem emocji i zaczęła jeszcze bardziej płakać. - Nie stracimy kontaktu, Julie. Obiecuje Ci to, że nie pozwolę na to - starałem się ją pocieszyć. Sam nie chciałem, aby to wszystko się skończyło. Przeżyłem z nimi naprawdę wiele nie tylko tych złych momentów, ale przewyższały też te lepsze, które do dziś chętnie wspominam. - Będziemy się widywać, kiedy tylko nadarzy się okazja - Julie nie mogła opanować płaczu, a ja nie wiedziałem co mogę jej jeszcze powiedzieć, aby ją pocieszyć. - Ja też niedługo będę musiał wyjechać i jest mi tak samo przykro z tego powodu, jak tobie, ale tyle czasu spędziłem w samotności, wypłakałem morze łez, ale nadal jestem tutaj z wami - w tym momencie pomyślałem o Allie, która znalazłaby sposób, aby pocieszyć Julie. - Boje się, David - podałem jej chusteczki, które leżały na nocnej szafce, wyciągnęła jedną, a reszte położyła koło siebie. Otarła łzy spływające po jej policzkach. - Julie, myślisz, że ja się nie boje ? Znów muszę wrócić do miejsca, w którym spotkało mnie wiele złego, ale chociaż życie nie zawsze się do mnie uśmiecha, straciłem bliskie mi osoby, to..idę dalej, tak jak mi kazałaś, tak wszyscy mi kazaliście - zobaczyłem na jej twarzy lekki uśmiech. - Jesteś bardzo uparty, David. Chociaż nie zawsze w siebie wierzysz, to i tak jesteśmy z Ciebie dumni - również uśmiechnąłem się na jej słowa i otarłem łzę, która właśnie spłynęła po jej policzku. - Zrobiłem to dla was, bo bałem się, że was również stracę - Julie złapał mnie za dłoń i delikatnie ścisnęła. - Przyjaźnimy się od dziecka, chociaż wszystko się zmieniło, to nadal możesz na mnie liczyć.
- I wice wersa - uśmiechnąłem się do niej, a ona uderzyła mnie lekko w ramię, odałem jej odrobinę mocniej. Zrobiła wielkie oczy i powiedziała ciche 'Ała', oddając mi sto razy mocniej niż uderzyła mnie wcześniej. - Mocniej Cię nie uderzę.-
- Wiem - odparła i znów zaczęła mnie uderzać mnie w ramię, chociaż w ogóle mnie to nie bolało, zaczęłam postękiwać udając, że mnie boli.
Ciąg dalszy w następnej notce!