photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 WRZEŚNIA 2013

###

ostatnio nie miałam czasu na nic. wczoraj znajduje chwile by poczytac - wyciagam niemal z ulga ksiazke z torby a słonce przyswieca mi w twarz. czytam siedzac na przystanku, czytam jadac autobusem, czytam jeszcze idac do domu i zerkajac niezdarnie pomiędzy moje nogi a kartki. wracam do domu tylko po to by odpoczac a potem znow z niego wychodze. podejmuje heroiczna probe wydostania sie z tego miasta, planuje na nowo swoje zycie w kazdej wolnej chwili i podejmuje pierwsze realne ale wciaz drobne kroki do tego by wyjechac. Rozmawiam z Omeną. Proboje ja przekonac ze wyjazd to jedyna sluszna droga ku temu by sie rozwinac i zobaczyc cos wiecej. Ona ma łatwiej, nie jest sama. A ja staje do walki z wieloma piętrzącymi sie pytaniami, odnosnie tego jak sobie poradze, taka wyzwolona, sama i samowystarczalna, w pojedynke. Jestem tylko ja i tylko od mojej siły zalezy jak z tego wybrnę. A czasem czuje sie tak przerazliwie krucha...

 

Wieczorem szeleszczą mi w ręce siatki z alkoholem. Dostaje sie do jednego z mieszkan w centrum. Jestem wśród ludzi i całkiem zapominam. Ktoś patrzy mi sie intensywnie w oczy a potem sunie reka po mojej talii. Przyzwalam na to, udajac, ze nie dostrzegam tak oczywistego, pełego przesłania gestu. To kolejne spotkanie w ktorym brązowe tęczówki świdrują mnie z ukradka i myślą, że ja nie wiem.

 

Noce robią sie natomiast chłodne.

Gdy opatulam sie szalikiem i ide znów w pojedynke przez most w stronę domu mgła unosi sie nad wodą Odrą. Miasto jest opustoszałe. A w mojej głowie w sekwencji jedna po drugiej, wiele obrazów mnie i B, kiedy celebrujemy odeszłe wakacje. Przypomina mi sie jeden z późnych wieczorów gdy jego ciemne oczy są za mgłą, pełne niewypowiedzianych emocji, które on układa w jedną oczywistą całośc szeptem;

- Strasznie cie kocham Haniu.

Obraz w mojej głowie nagle rozmywa sie gdy bliżej podchodze do auta z szybami objętymi szronem. Miłosc jest troche jak pożółkłe liście, które scielą chodnik przede mną - dowód na coś co kiedys pięktnie kwitło lecz obumarło. 

Ta sentencja jest jednak zbyt długa i decyduje sie wyryc paznokciem w szronie raptem;

Miłosc nie istnieje.