ten wyjazd miał mnie poukładać, z porozrywanych szmat jedną całość. miałem odżyć, jak roślina która po 48 godzinach znów dostała wodę. a ja? przekwitłem. znów spotkalem się z rzeczywistośćią - swoją slabością. swoją głupotą, którą pragnę mierzyć największą miarą świata. wiadome, mój czas tu sie jeszcze nie kończy, poddać się nie zamierzam, lecz wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powinienem cofnąć się do pieluch. albo na odwrót, za dużo już wiem, by móc się z czegoś cieszyć.
Użytkownik joyandsorrow
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.