robione dokładnie rok temu. znów brak zdjęć.
dawno mnie tu nie było. pozmieniało się wiele od ostatniej notki. przede wszystkim uczuciowo. obiecywałam sobie nie angażować się w tę relację, ale jak wiadomo, serce nie sługa. nie sądziłam, że zwykłe 3 minuty rozmowy telefonicznej, z osobą znajdującą się ponad 800 km stąd, mogą wywołać aż taki uśmiech na twarzy. bo wystarczyło w końcu usłyszeć jego śmiech i humor się sam poprawił. uprzedzając wasze pytania: tylko go lubię. nie zakochałam się jeszcze w nim, wciąż mogę powiedzieć mu żegnaj, ale lubię go, naprawdę lubię i na razie to mi wystarcza.
teraz czas na drugą część notki, poświęconej innemu, również ważnemu dla mnie mężczyźnie ;) temu, który krzyczy na mnie, że nic tutaj nie piszę. jest to osoba, posiadająca niewiarygodną zdolność poprawiania mi humoru. potrafi powiedzieć miłe słowa, czy napisać tak po prostu smsa z pytaniem co u mnie. tylko od niego mogę usłyszeć, że mam wielki tyłek i się za to nie obrazić. nie wypomina mi błędów i wiem, że co by się nie działo, zawsze mogę na niego liczyć. czasem miewa dziwne sny, fakt, ale to tylko potwierdza, że jest zdrowo stuknięty. mogę z nim obgadywać pewnego palanta oraz wyrzucić z siebie wszystkie żale świata. zawsze wysłucha, albo chociaż dobrze udaje, że to robi ;) mogę z nim prowadzić dialog w stylu "pitu pitu pitu pitu", gdy mam głupawkę, ale też mogę porozmawiać z nim na poważne tematy. cholernie się cieszę, że jesteś wiesz? czekaj, jak to było? na górze róże, na dole fiołki, a my sobie dogryzamy jak dwie wredotki? ;) dziękuję Ci, że jesteś ! ;*