Kuurczę, ja prawie zapomniałam o wynalazku zwanym photoblog, a tu przez ostatni miesiąc nie było dnia z co najmniej 6 wizytami! Ktoś mnie śledzi :>
No więc dla tych, co pamiętają- w załączniku krótki dowodzik na to, że warto było zapuszczać włosy (i dla porównania zdjęcie z października). W końcu ich objętość na coś się przydała :)) Chociaż czasem wyglądałam jak debil, zapuszczając a następnie próbujac związać mocno wycieniowane włosy, tak teraz czuję się w pełni usatysfakcjonowana, rozpuszczając je takie długie, gęste, zadbane i pofalowane <3 A pogoda zachęca!
W ostatniej notatce pisałam, jaki to ciężki semestr mnie czeka. Pracy było dużo, ale fajnie mnie ona motywowała i nie dawała czasu na leżenie w łóżku i rozpaczanie, skracając czas i dystans. No i semestr minął, wiedza przyswojona, pewność co do słuszości wyboru kierunku wzmocniona. Dumna z postępów w nauce i zaliczenia wszystkiego w pierwszym terminie lenię się trochę w domku, próbując się zabrać za naukę do ostatniego egzaminu z fizyki, co tam to 11 stron zagadnień które dają szansę na zdanie egzaminu maksymalnie na 60%... Będzie dobrze :)) Ostatnia prosta, a potem to już tylko cud, miód i malina! :) :) :) I odrobina potu na czole ehh :P
No bo czasem tak na złość całemu światu wiadomo, że warto czekać! :)) Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich niedowiarków ^^ "Nie da się" to stan umysłu, o czym się coraz częściej przekonuję ;)