A wiec tak, dzisiaj przez wyjazd zawalilam wszystko. Pojechalam z kolegami do 3miasta, spotkalam sie tam z kolega ktorego nie widzialam 10msc, wiec piwko, a nawet 2.. pozniej on musial juz isc, a moi byli w innym miescie, wiec pojechalam sobie do centrum, lecz oczywiscie zaczelo lac, a co najepsze dowiedzialam sie, ze kierowca wypil piwo, wiec musi odczekac z 2godzinki i dopiero po mnie przyjada, nie majac zupelnie pojecia gdzie jest jakas galeria, lub gdzie moge sie schowac zeby przesiedziec 2 godziny z dala od deszczu weszlam do maca, gdzie zamowilam chceeseburgera, bo nie moglam siedziec 2h w macu nie zamawiajac niczego, oczywiscie po czasie wpadlam na to, ze moglam zamowic salatke, lub cokolwiek, wzielam odruchowo to co zawsze kiedys bralam szczegolnie ,ze nie chcialam zbytnio wydawac kasy.
`śniadanie: bułka z almette i pomidorem + kawa.[ ok.300kcal.]
`2sniadanie: somersby + lech. [375kcal.]
`obiad: cheeseburger + cola 0. [300kcal.]
`podwieczorek: -
`kolacja: -
975kcal.
A do tego dopiero wrocilam, ledwo pisze notke, wiec nie ma mowy na cwiczenie dzis..
aktywnosc: dupa. + kilkanascie przechodzonych kilometrow.