Mam już dość, nie znoszę swojej nie wiary w siebie, rzygać mi się chcę tym jaką jestem beznadziejna, jak po kolei wycofuje się w wszystkiego na czym mi zależało. Płakać mi się chce kiedy słyszę że jestem ładna, chuda, mądra, pomocna, że jestem dobra. Nie jestem. Jestem niczego nie warta, nikt nie wmówi mi że jestem taka bo ja doskonale czuję że tak po prostu nie jest, a ślepcy chcą być po prostu mili. Moje kompleksy są moimi przyjaciółmi, bo one tylko potwierdzają to co czuję i to co widzę w lustrze. Jestem zbyt naiwna, zbyt nieśmiała i zbyt ufna. Za szybko się angażuje. Uciekam kiedy ktoś drugi zaczyna się angażować Ranie. I sama też jestem raniona. Jestem zbyt wysoka. Zbyt gruba. Za dużo jem. Mam brzydkie włosy i wszystko we mnie jest nie takie. I nie wiem już czy jestem sobą czy przeciwko sobie. A największą moją wadą jest to, że nie umiem zapomnieć o A. Przepraszam. Wszystkich przepraszam. Za wszystko a w szczególności za siebie przepraszam.