Nienawidzę go.
Jest pierdolonym lovelasem.
Liże się z każdą laską.
W tym ze mną.
Zawsze na przywitanie buzi, buzi.
Na odchodne też.
Jednak dzisiaj było inaczej.
Machnął ręką i powiedział "cześć".
Nawet nie przytulił.
Pierdolony skurwysyn.
Nienawidzę go.
Dlaczego on mi to robi.
Dlaczego całe życie to zawsze ja jestem ta najgorsza.
Dlaczego choć raz od 18 lat nie mogę ułożyć sobie życia.
bla, bla, bla, mam adhd.
Jebię to.
Fajkę - tak poproszę.
Piwo- z przyjemnością.
Kreska - chętnie.
I nie interesuje mnie to, że przez niego niszczę swoje życie.
Jeśli on nie chce trudno, ale ja nie mam dla kogo żyć.
Został mi on sam.
Ciągle o nim myślę, nie ma minuty abym o nim nie myślała.
Nienawidzę go, kurwa.
Dlaczego on taki jest.
Wielka gwiazda rocka, ta.
Wszystkie nastoletnie pizdy biegną do niego, bo gra na basie.
Ohy i ahy.
Dziwki, kurwa, on nie jest dla was.
zaczęłam jarać.
i nie mówcie, że nie warto bo rozpierdolę.
Bez kija nie podchodź.
edit: właśnie teraz mnie dobił .