Przechadzałam się alejką parkową. Myślałam nad tym, co ostatnio stało się w moim życiu. Najpierw gwałt, potem ciąża, rodzice wyrzucili mnie z domu. Z rozmyśleń przerwał mnie ból. Poczułam, że ktoś na mnie wpadł. Pierwsze co usłyszałam to histeryczne: Przepraszam. Przepraszam& Nic pani nie jest? dopiero potem podniosłam głowę i zobaczyłam jego twarz. Jego.. Nie fascynowałam się, ale nawet ja wiedziałam kim jest. Znany aktor i model. Złapałam się za brzuch i syknęłam z bólu. Mi nic nie było, ale nie mogłam stwierdzić co z maluchem. 6 miesiąc ciąży nie sprzyjał takim wypadkom.
- Przepraszam. Zawiozę Panią do szpitala. Trzeba to sprawdzić, upewnić się. Nie wygląda Pani najlepiej. Ja naprawdę nie chciałem...
- Spokojnie. Nie trzeba. Nic nam nie jest. Poradzę sobie, a Ty.. a Pan się chyba bardzo spieszy.
I właśnie tak wszystko się zaczęło. Może nie powinnam się koło niego kręcić. On był znanym aktorem. A ja? Ja byłam nikim. Nie miałam nic. Teoretycznie nie miałam domu, pieniędzy, rodziny, przyjaciół. Do tego byłam w zaawansowanej ciąży. Poza tym zyskał wiele negatywnych opinii przeze mnie. Nie zrażało go to. Mówił, że mnie kocha. Że chce ze mną być. Że chce pomóc mi wychowywać dziecko. Niewiele osób rozumiało dlaczego to robi. Ja nie. Wcześniej byłam jak dziecko pod którym ktoś wykopał małą dziurę, ale ja zamiast postawić krok do przodu, tkwiłam w miejscu. Wpadałam coraz niżej. Głębiej. Kiedy się pojawił, już nie było mnie widać. Wiedziałam, że bez jego pomocy sobie nie poradzę. Ktoś musiał pomóc mi wyjść. Pomóc- nie chciałam, aby mnie wyciągał.
Po niespełna roku tworzyliśmy rodzinę. Może nie formalnie. Ja, on i nasze maleństwo- synek Matt. Nasze, ponieważ mimo, że urodził się w skutek gwałtu traktował go jak własne dziecko. Był dla niego jak ojciec. I tak samo go kochał. Bezinteresowną, ojcowską miłością.
Za tydzień miał odbyć się nasz ślub, a za miesiąc Nate miał wyjechać. Grał główną rolę w wielkim filmie. Nie chciałam, ale przecież nie mogłam go ograniczać. Musiał zarabiać. Być sobą. Było to dla niego wielka szansa. Miało go nie być prawie 2 lata, ale zagryzam zęby. Musiałam być silna. Obiecał, że będzie mnie odwiedzać. Przylatywać kiedy tylko będzie mógł. Wierzyłam. Nie miałam podstaw, aby mu nie ufać.
Minął rok od ślubu. Dom był bez niego pusty. Widzieliśmy się kilka razy. Dzwonił. Mówił, że nie przyjedzie, nie może się wyrwać. Wielkie było moje zdziwienie, gdy wieczorem zobaczyłam go przed drzwiami. Z ogromnym bukietem kwiatów. Przyleciał tylko po to, aby złożyć mi życzenia. Aby te kilka godzin spędzić ze mną. Nie miał wiele czasu. Dana nam była tylko jedna noc, a potem zniknął. Poleciał. Miał wrócić za 8 miesięcy. Niestety, żadne z nas nie wiedziało, że widzimy się po raz ostatni.
Odliczałam dni do jego powrotu. Czas zatrzymał się, gdy usłyszałam słowa lekarza. Powiedział, że jestem w ciąży. Wszystko byłoby w porządku, ale ona zagrażała mojemu życiu. Miałam wybór. Mogłam zabić i nic nikomu nie powiedzieć, ale przeżyć. Myślałam nad tym. Przecież nie mogłam go teraz stracić. Chciałam zadzwonić, powiedzieć mu o wszystkim. Ale nie potrafiłam. Przyjechałby& Rzucił wszystko. A on już kończył pracę nad filmem. Zostało mu marne 7 miesięcy. To już tak niewiele. Nie mogłam przecież zabić naszego dziecka. To część mnie. I jego. O ciąży powiedziałam jego rodzinie. O chorobie nie. Prosiłam, aby nic mu nie mówili.
Jego rodzina mnie wspierała. Od ślubu była także moją rodziną. Wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Z każdym dniem czułam się gorzej. Z każdym tygodniem słabłam, a każdy kolejny miesiąc mnie gasił. Urodziłam, będąc w 7 miesiącu. On na dniach miał wrócić. Miałam nadzieję, że do tego czasu wyjdę z tego. Przecież czułam się lepiej& Maluch był mały, słaby, ale żył. Ja przez kilka dni wracałam do zdrowia. Lekarze chcieli mnie wypisać. Ale nikt nie przewidział mojej nagłej śmierci. Córeczką nacieszyłam się tydzień. Tylko ja czułam, że umrę. Nie chciałam tego okazywać. Nadałam jej imię- Victoria. A potem spokojnie zgasłam. Odeszłam...
***
Nate wrócił po 2 tygodniach. Jego rodzina wciąż była w podłych nastrojach, załamana. Tylko mała Victoria nic nie rozumiała. Oszalał kiedy się dowiedział co się stało. Najpierw był szał, krzyki, a potem depresja. Miał dla mnie wielką niespodziankę, jednak nie dane było mu jej dać. Nie potrafił beze mnie żyć. Często mi to powtarzał. Że nie potrafiłby, że nie wyobraża sobie świata beze mnie. Ale ja dostałam swój prezent, kiedy po kilku dniach ujrzałam jego twarz.. Już na zawsze miał być przy mnie...