photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 26 KWIETNIA 2012

Niestety historia nie wymyślona. Kilka dni temu stało się to na prawdę. Zmieniłam tylko szczegóły, ale okoliczności, śmierć i wypadek są autentycne ;c Chłopak zmarł dziś... [*] 


- No to co? Kto szybciej na parkingu! - krzyknąłem, chowając głowę do samochodu. Moja noga w tej samej chwili docisnęła pedał gazu, a auto od razu przyspieszyło. Przez otwarte okno usłyszałem pisk opon samochodu mojego przyjaciela- Przemka. Uciekliśmy ze szkoły, aby pojechać nad jezioro i trochę się rozerwać.

Nie przejmowałem się tym, że nawierzchnia nie była w dobrym stanie, a wręcz w tragicznym. Dziury o średnicy nawet ponad 2 metrów, kłębiły się wzdłuż ulicy, jedna przy drugiej. Nie przejmowałem się tym, że cokolwiek mogłoby mi się stać. Nie przejmowałem się nawet tym, że obok mnie siedział mój przyjaciel- Sebo, a z tyłu moja dziewczyna- Wiki i dwie inne osoby- Marek i Julka. Nie przejmowałem się niczym. Pędziłem przed siebie, a samochód co jakiś czas podskakiwał, w skutek zaczepienia kołem o kraniec dziury. Nie docierały do mnie prośby moich znajomych, a nawet dziewczyny. Wszyscy błagali, abym zwolnił. Kiedy puszczałem nogę z gazu, zobaczyłem w lusterku samochód Przemka, co sprawiło, że zamiast puścić, przycisnąłem pedał jeszcze mocniej. Nie kontrolowałem mojego zachowania, nawet, a szczególnie wtedy, gdy straciłem panowanie nad kierownicą. Słyszałem krzyk mojej dziewczyny, a potem pisk opon samochodu Przemka. Niestety- było to ostanie co zdołałem usłyszeć przed głośnym hukiem samochodu. Auto przewróciło się i sturlało do rowu. Chwile później, wpadliśmy na drzewo. Uderzyło ono w prawą stronę pojazdu- tam gdzie siedział Sebo i Julka. Chciałem zrobić cokolwiek, ale nie mogłem. Czułem potworny ból w ręce, a drzwi były zaklinowane.

Po chwili, która zdawała się jak wieczność, usłyszałem , że ktoś otwiera drzwi z tyłu. Była to Wiki i Marek. Oboje wyszli o własnych siłach, jednak nie wyglądali najlepiej. Ich twarze pokryte była krwią. Nie zdążyłem zaobserwować nic więcej, bo przed moimi oczami zapanowała ciemność.

Obudził mnie potworny ból głowy. Czułem, że ktoś ją uściska. Leżałem na noszach, wnoszony do karetki. Wokół słyszałem tylko głuchą cisze, przerywaną przez szum pojedynczych liści, szarpany przez wiosenny wiatr.

Gdy dojechaliśmy do szpitala, lekarze mnie przebadali. Mi nic się nie stało, ale tego wieczora dowiedziałem się o czymś koszmarnym. Jula miała zmiażdżoną prawą nogę. Lekarze nie byli w stanie stwierdzić, czy kiedykolwiek będzie chodzić. W gorszym stanie był jednak Sebastian. Od rana leżał nieprzytomny, a lekarze nie dawali mu żadnych szans. Cały wieczór i następny dzień leżał nieprzytomny. Podłączony do niezliczonej ilości urządzeń. Niestety w czwartek istniała już pewność, że w żaden sposób nie można go uratować. Lekarze bez skrępowania odłączyli go od wszystkich maszyn, które utrzymywały jego funkcje życiowe.

W ten sposób zabiłem najlepszego przyjaciela i wiem, że nigdy sobie tego nie wybaczę...

 

Komentarze

fotografijka to straszne ;(
29/04/2012 21:11:41
irresolutax3 Niestety ;c
03/05/2012 11:31:21