Jedna piosenka, a sprawiła, że dostałam weny do pisania - coś niesłychanego!
Pisanie nie przychodzi mi dość łatwo teraz, może dlatego, że wpieprzyłam się w coś z czego trudno się wydostać .. w ludzkie umysły, głowy, sprawiłam, że ludzie myślą o mnie wcale nie w pozytywny sposób. Już mówie dlaczego. Obecnie przeszłam już fazę starania się o uwagę ludzi, pokazanie jaka to fantastyczna jestem i jak bardzo chciałabym żeby dobrze mnie postrzegali. Każdy ma w swoim życiu taki okres, w którym chce być lubiany, doceniany i szanowany. Jednak okazuję się, że to był tylko blef - większość ludzi wcale nie docenia to co zrobiłaś/łeś, nie owijając mają to w głębokim poważaniu. Nie da się ukryć, że przez czas, w którym "zaklimatyzowywałam się" starałam się o to, aby dobrze ludzie mogli patrzeć na mnie jako kogoś dobrego, kogoś kto wcale nie chce wejść w czyjąś drogę. I okazało się, że była maaaaaaasa "przyjaciół", maaaaaasa imprez, maaasa jakiś dziwnych spotkań w gronie "ludzi, którzy cie kochają". Mija 3 rok, którego w żaden sposób nie żałuje i nigdy nie będę uważała, że jest mi tu źle, choć pewnie wiele ludzi próbuje pokazać mi jakim to niewartym uwagi człowiekiem jestem. Wioska - ludzie się "znają", "mówią" o sobie nigdy prawie w dobry sposób. Ważne jest to, żeby obrobić dupę, troszkę przekoloryzować i zmienić zupełnie zdanie wypowiedziane przez nas. Do czego to dąży? Popełniamy błędy - są one nam wybaczane, ale czy te celowe też? Jakie trzeba mieć serce, aby tak skrzywdzić cżłowieka? Słowo rani bardziej niż czyny, często jednak nikt z nas tego nie widzi i zapomina, a słowo gdzieś tam siedzi w naszej pamięci, dokładnie to pamiętamy i nawet jadąc codziennie do szkoły autobusem w głowie wyświetla się obraz zdania, które tak bardzo nas rozczarowało i w jakiś sposób skrzywdziło. Tak i jest ze mną. Bardzo wielu ludzi zawiodło moje oczekiwania. Nie żałuje tego co przechodziłam wtedy, bo staję się w końcu odpowiedzialna za to co komu mówie. Martwi mnie tylko to, że nikt z nas nie wie komu tak na prawdę może ufać. Nie jesteśmy wstanie wiedzieć, kiedy ktoś twoje słowo zamieni w coś złego, a intencje przecież były zupełnie inne, niby dobre tak? Takie rzeczy sprawiają, że moje serce zamyka się na ludzi. Jak powiedział pewien - dość specyficzny ksiądz :"żyjesz dla ludzi, kiedy się rodzisz masz otwarte serce dla wszystkich, kochasz świat, siebie ludzi. Z czasem twoje serce zamyka się, powoli, stopniowo - im więcej razy ktoś bliski cię zawiedzie tym mniej masz do zaoferowania człowiekowi". Bardzo fajne słowa, które zapamiętałam. Ostatnio ( co uwierzcie żadko się zdarza ) słucham nawet kazań w kościele, choć tutaj również można spierać się co do ich przekazu i intencji, z tym bywa różnie - nie ma co się oszukiwać. Ktoś kiedyś powiedział mi, że jeśli nie wybaczę, nie będę szczęśliwa. Wiele czasu poświeciłam na myślenie o tym. I rzeczywiście. Ja wybaczyłam, ale nie zapomniałam i ból nie minął. Więc na czym polega szczęście? Niestety wzorując się na tych słowach, jeszcze tego nie doświadczyłam. Chciała bym tylko umieć zrozumieć czego ludzie mi zazdroszczą? Warto sprostować na forum pewne rzeczy. Pytanie moje jest takie: skąd myślenie, że "sram dolarami", wszystko w życiu przychodzi mi łatwo, jestem rozpieszczona, wywyższam się i udaje inteligentną, myśląc, że jestem niewiadomo kim? Może pora zdjąć klapki na oczach i zamiast wmawiać ludziom głupoty, usiąść zastanowić się i pomyśleć, czy chociaż wiesz jak wygląda teraz moje życie?
dziękuje z całego serca, za wsparcie, za to że bronicie mojej tożsamości, że bronicie prawdy, po prostu - dziękuję!