Niestety ale musicie wybaczyć mi moją nieobecność, jeszcze przez kilka dobrych dni...
Praca rozpoczęta. Jest hmm... dziwnie. Ja zazwyczaj taka wygadana i odważna czuję się tam jak tłuk, bo po 3 latach studiowania kierunku, który w sumie jest w większości praktykami, nie potrafię większości rzeczy, czyli uczę się od 0. Jest w cholerę ciężko tym bardziej, że wymagają. Nie ma, że nie chcę/boję się/mam gorszy dzień, robisz i tyle. Szkoda tylko, że nie ma tam miejsca na błąd. No tak witamy w dorosłym świecie... Póki co ciężko mi określić, czy czuję się dobrze w tym miejscu, może za jakiś miesiąc będę w stanie, jak już nauczę się czegoś więcej. I poznam więcej ludzi, bo póki co rozmawiam tylko z nielicznymi (o ile można nazwać to rozmowami).
Do tego weekendowo szkoła (tak, trzeba się kształcić, bo tego wymagają). Na szczęście co 2 tygodnie. Ale nie ukrywam, że w piątek pracować 8h a potem lecieć z jęzorem na brodzie do szkoły na 5h było ciężko. Zwłaszcza ze świadomością, że sobota i niedziela też z głowy (po 10h w szkole)... O ile moja psychika to znosi to gorzej reaguje brzuch, ból wrócił. Czyli stres potrafi rozregulować mój organizm.
Na domiar wszystkiego przeprowadzamy się na dniach na nowe mieszkanie, czyli remonty, pakowanie, sprzątanie... Chyba rozumiecie brak czasu na wpisy i ćwiczenia? :) Nie ukrywam, że od tygodnia nie robię ze swoim ciałem NIC. Jest mi wstyd ogromnie tym bardziej, że widzę jak efekty zrzucenia ostatnich 5kg mijają w szybkim tempie. Może jak już złapię pewną rutynę to i znajdę czas na ogarnięcie swojego fit życia.
Nigdy nie mówcie, że wasze życie jest nudne, że się nic nie dzieje itd. Ja powiedziałam to RAZ, a na dzień dzisiejszy jest taki zamęt, że nie wiem jakim cudem znajduję czas, żeby przespać się 6h w ciągu doby :)