Miałam biegać, nic z tego nie wyszło... Przeczuwam, że mój pierwszy bieg po takiej przerwie to będzie porażka i komedia w jednym. W domu ćwiczę, ale nie z taką częstotliwością jak kiedyś (4-5x w tygodniu) ale maks 3 razy... Co do jedzenia jest różnie, jak wiatr zawieje. Wczoraj zjadłam sporo jak na swoje ostatnie możliwości, ale dni wcześniejsze to nadal zbyt mała ilość kalorii. Myślę, że jak pójdę do pracy to będę tego bardziej pilnowała. Waga się zatrzymała (na szczęście?)
No właśnie od poniedziałku do roboty, wkońcu! Podpisuję umowę w piątek i zaczynam. Boję się nieziemsko. Na dodatek w przyszłym tygodniu zaczynam też szkołę, więc same nowości. Oby tylko wszystko było ok, oby wszystko szybko wbijało się do tej mojej główki. Wiem, że ludzie mają gorsze problemy niż nowa praca/szkoła itp ale aktualnie to są moje problemy, które dość mocno uniemożliwiają mi spokojne życie. Wkońcu zarobię kasę za pracę, którą chcę wykonywać. Dajcie siły, szczęścia i mocy!
Dzisiaj lekarz, ciekawe jak oceni efekt zabiegu (po miesiącu). Boję się, że będzie darł japę :P Nie jest jakoś zadowalająco, no ale już chyba bardziej uważać się nie da. Byle tylko nie trzeba było powtarzać zabiegu, wtedy będę szczęśliwa :)
Powoli moje emocje się stabilizują... Staram się olewać tą osobę na maksa, chociaż jest ciężko. Ale trzeba zagryźć zęby i po prostu przez to przejść. Jeśli spotkamy się gdzieś przypadkiem, to musze opanować swoje emocje, przypomnieć ile wycierpiałam i iść do przodu.