Haa okazało się, że zgubili moje podanie <wtf?>! Dzięki "znajomościom" dotrało to do mnie i w szybkim tempie jechałam wyjaśniać zamieszanie. A miałam już podrukowane podania do kilku okolicznych miejsc (wszystkie w promieniu 20km więc nie najgorzej). No i w ciągu jednego dnia okazało się, że zostałam przyjęta! :) Ale w zupełnie inne miejsce, czego się nie spodziewałam. Efektem tego będzie mniej kasy ale za to uda mi się zrobić magistra zaocznie, czyli tak musiało widocznie być. Oczywiście musieli się pomylić w papierach i jechałam tam kolejny raz - u mnie w życiu nic nie jest poukładane tak jak być powinno :) Połowa lekarzy za mną, ostateczny w poniedziałek i możliwe, że od września do pracy! Nie mogę uwierzyć :)
Dalej walczę z jedzeniem z tym, żeby wmusić w siebie chociaż 3 posiłki w miarę zbilansowane... Nie wiem co mi się dzieje, naprawdę. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio miałam (o ile wogóle tak miałam). Mój pilnuje mnie żebym jadła to też mam motywację :) Jeśli chodzi o aktywność to dość słabo: wczoraj rower 15km w godzinę, dzisiaj tyłek/abs i skakanka. Staram się też rozciągać żeby nie zastać się jak 60-latka :D
No i soczewki też już przyszły, zakładanie i ściąganie idzie lepiej chociaż i tak zajmuje mi to więcej czasu niż ludziom na filmikach z yt :) Ale trening czyni mistrza! Oby oko się przyzwyczaiło i nie odwaliło mi żadnego numeru.
Sala i data na ślub zarezerwowane, jedziemy na dniach podpisać umowę :) Czuję, że idzie wieeelki stres i zmiany!