Jestem trochę rozczarowana... nie, nie rozczarowana - wkurwiona! Oddzwonili do KAŻDEGO, kto składał podania tylko nie do mnie... Ryczałam jak głupia w piątek. Znowu mam pecha i znowu utwierdzam się w przekonaniu, że jednak praca i kasa mnie nie lubią. Czekam jeszcze dzisiaj i jutro, jeśli nic z tego nie wyjdzie jadę do dwóch miejscowości obok, może tam mi coś zaproponują. A podobno taki deficyt w moim zawodzie jest i co? I jedno wielkie gówno!
Robią mi się małe zrosty i nadal jestem opuchnięta ale lekarz jest niby zadowolony. Ubrałam okulary p/słoneczne w piątek i trochę skiepściły wygląd dlatego nie nakładam na ryjek żadnych okularów! Rzeczywiście miesiąc to miesiąc a nie... Czekam nadal na soczewki, bo próbne już się skończyły. Też nie dzwonią, bo po co... Fuck!
Nie wiem co się dzieje z moim spożywaniem posiłków, nie wiem... Chyba cały ten stres związany z pracą i operacą przekłada się na mój żołądek. Mało co mogę przełknąć, bardzo mało! Rzeczywiście zmuszam się aby spożyć posiłek bo przecież nie chodzi o to żeby nie jeść.
Ćwiczę w domu póki co. Mało, bo mało ale staram się powoli włączać ciężar (też mały). I czuję się z tym lepiej, naprawdę! Nie wspominając o zakwasach :) Dobrze, tak być powinno.
Czekamy dalej....