Pamiętacie pewnie to zamieszanie wokół wakacji, wesela i operacji... no to wszystko już za mną, stąd milczenie.
Wakacje okazały się nie do końca takie jakbyśmy chcieli. Pogoda była właściwie przez 1,5 dnia, reszte lało, na dodatek mieliśmy nieprzyjemną sytuacje, za którą teraz musimy płacić (a raczej za jakiegoś debila).
Wesele za to udane. Potańczone, pobawione, pogadane, większość osób mnie nie poznała tak się odstawiłam i zmieniłam według nich :) Dobre wrażenie to połowa sukcesu :)
Operacja też za mną, dzisiaj wróciłam do domu. Jednak zdecydowanie wolę być w odwrotnej sytuacji niż być leczoną ale bywa i tak. Póki co nie dało mi to szczęścia, nawet w 10%. Może jak zobaczę efekt końcowy to poczuje to, na co czekałam tyle czasu ale na dzień dzisiejszy odczuwam smutek, przygnębienie i niesamowity ból. Boli jak skur****, nie mogę jeść (schudłam 3kg), całymi dniami śpię (efekt leków czy raczej część regeneracji, zwał jak zwał), muszę izolować się od ludzi, bo gdzie się nie pojawię to wzbudzam wyglądem sensację (no ciężko nie wzbudzać nosząc na twarzy dziwne coś i wyglądając jakby pobiło mnie stado dresów), a inny aspekt to ślepota, bo nie ma opcji noszenia okularów (soczewki to już wogóle) a ja bez nich jak bez ręki... No i tyle radości właśnie dało mi spełnienie tego drogiego (4500 tys + leki/badania/dojazdy) interesu. Czy warto dążyć do celu tylko dlatego, że wydaje nam się, że da nam to szczęście?
Na najbliższe 2 tygodnie muszę pożegnać się z wysiłkiem fizycznym, niestety.
Prawo zawodu jest, we wtorek dreptam (jeszcze nie wiem jak) do szefowej w sprawie pracy. Oby się udało!!
Inni zdjęcia: 1438 akcentovaRudzik em0523Zimorodek em0523Zimorodek em0523:) dorcia2700134. atanaMiłośnik winogron elmarOd zera do siebie pamietnikpotworaPolski Biały Dom bluebird11... maxima24