Codziennie rano, gdy wstaję czuję ,że mogę wszystko ,że potrafię moje pomysły na jadłospis przerodzić w czyny. Niestety. W ostatnim czasie mam nieoparte wrażenie ,że to wszystko nie ma sensu. Może nie tyle całe odchudzanie , co moje plany. Chcę schudną , mieć szczupłe nogi. Tylko boję się ,że to co teraz mi w miarę wychodzi , za chwilę przerodzi się w jakiś olbrzymi napad i wszystko spieprzę , tak po prostu. Na dodatek mam zesputą wagę i nie mogę się zważyć. Będę musiała specjalnie pędzić do biura mamy ,żeby wykonać tą czynność. No tak , wszystko przeciwko mnie , jak zwykle zresztą. Ale to nic.
Jedna sprawa uległa gruntownej poprawie , a kolejna zaczyna się komplikować. Chyba nie powinnam załamywać rąk i dać satysfakcji jakiejś głupiej suce. Nie powinnam , ale czy dam radę?
śniadanie :
serek wiejski ( 194 ) , chrupkie ( 37 )
II śniadanie :
nic
obiad :
kotlety sojowe ( 70 ) ziemniak ( 58 ) surówka ( 50 ) sok jabłkowy ( 84 )
podwieczorek :
pół drożdżówki z jabłkiem i cynamonem ( 105 ) cappuccino ( 17 )
kolacja :
kaszka truskawkowa ( 237 )
858/1000 kcal