Dziś w nocy wyjazd na kolejne szkolenie, a tu niespodzianka.
Pojechałam z Sabą na spacer.
I znalazłam kotkę ze zdjęcia.
Swoją drogą trzeba mieć szczęście żeby wydać kotka i 3 dni później znalezc kolejnego...
Minęłam ją jak gdyby nigdy nic bo przecież to napewno kot z jakiegoś gospodarstwa.
Jednak gdy wracałam kicia siedziala ciągle w tym samym miesjcu.
Gdy podeszłam kotek podszedł do mnie i zaczął się łasić i mruczeć.
Hmmm dziwne ? No sama nie wiem już.
No nic przeciez to nadal może być kot z gospodarstwa, ale czy napewno taki kot tak by się zachowywał i chodził za obcym człowiekiem.
Odwiozłam Sabę do domu. Przemyślałam sprawę, zabralam transporter i pojechałam znowu w to miejsce.
O dziwo kotek siedział nadal w tym samym miejscu, było już ciemno ale gdy tylko ją zawołałam odrazu przyszła do mnie.
Do transportera nie chciala wejsc ,5 razy mi uciekła ale tylko ją zawołałam i już była przy mnie . I dobrze bo naprawdę było już ciemno.
W domu zachowuje się jak u siebie, ciągle się łasi i mruczy.
Ma problem z oczkiem, ale już zakroplone, jeśli się po moim powrocie nie poprawi i właściciel się nie znajdzie to będą odwiedziny u weterynarza.
Po powrocie trzeba jeszcze nadrobić trening na który dziś nie mogłam dojechać.
Czas się szykować bo za 3 godziny wyjezdzam a ja jeszcze nie gotowa.