Stał sobie ogród,
Ogród z milionem róż.
Róże- wszystkie są piękne,
Piękne, cudowne,
Cudowne, niewidzialne.
Bo świat się tak dzieli.
Na widzialny, i niewidzialny.
Tym widzialnym, niby ograniczonym,
Stała się Ta, co nie pnie się tak wysoko,
Ta, co z nieba wyrosła,
Ta, co jest widzialna,
Ta, co emanując swym szkarłatem,
Ściąga uwagę bardziej niż milion.
Bardziej niż milion, pnie się w moją stronę.
Tylko w moją stronę.
I płatki jej delikatniejsze niż pajęczyna,
I jest cenniejsza niż złoto,
I może zechce ze mną zatańczyć,
Zamiast tańczyć z wiatrem?
Chociaż raz.
I może kolce jej zechcą nie ranić mnie?
I może ubierze mnie w miłość,
Jak ja w miłość ją ubieram?
I może zechce w moim dzbanku na parapecie zamieszkać?
I może zechce zostać na zawsze moją Różą?
Może zechce?
.
.
.
Nowy plan, Śmierci, moja Damo. Dzisiaj ktoś inny ze mną zatańczy. Idź więc, Śmierci, nie wracaj już, proszę. Nie całuj czoła ustami chłodnymi. Nie wracaj już. Proszę.
.
.
.
Niech się stanie.