Ostatni tydzień w Koszalinie.
Postanowiłam go nie zmarnować, dlatego już dzisiaj z samego rana zaciągnęłam (dosłownie!) 58 książek na kiermasz podręczników w Dubois. Jak można było się domyslić: moje poświęcenie poszło na marne, bo nie dość że tegoroczni maturzyści nie byli szczególnie zainteresowani pomocami naukowymi, to żeby tego było mało, złapał mnie ogromny deszcz (ba! ulewa!) w drodze do antykwariatu, w którym uprzejmy pan powiedział, że niestety podstawa programowa się zmieniła...
Całe szczęście Piter pożyczył mi swoją kurtkę i zataszczył mi torbę (walizę!) pod samo wejście. Dziękuję!
Na zdjęciu z Martą i Polcią. To jedyne chyba moje zdjęcie, na którym uśmiecham się nie pokazując pełnego usmiechu.
Może nie zaskoczę Was tym, ale... podobają mi się te długie wakacje. Podobno to pierwsze i ostatnie takie beztroskie. Mam nadzieję że nie, chociaż doskonale wiem, że tak właśnie jest :) Nadzieja matką głupich! (Ale za to jakich szczęśliwych ^^)
Śmiało moge powiedzieć, że to najlepszy odpoczynek, jaki pamiętam. Było morze, było słońce, trochę pracy, kilka dobrych imprez, świetne towarzystwo, wygrywanie i odbieranie nagród :)
Kiedy to piszę, sama siebie przekonuję, że to zdecydowanie były najlepsze wakacje. Tak, tak, tak!
Szkoda tylko, że piszę w czasie przeszłym... no ale wszystko co dobre, kiedyś się w końcu kończy.
Na koniec piosenka, którą na początku byłam wręcz zauroczona! Włączałam w pracy Eskę Rock i czekałam na nią przez cały dzień. Puszczali ją średnio dwa razy dziennie :) Teraz tego nie rozumiem, ale jeszcze miesiąc temu przechodziły mnie ciarki kiedy słuchałam, łapiąc każde słowo, próbując zapamiętać każdą nutę. Oczywiście, że to było chwilowe. Teraz jestem zdania, że szału nie ma, choć wciąż twierdzę, że "Popioły" to dobra nuta dodana do mojej playlisty.