Czas mija. Co chwile różne okoliczności przypominają mi o przemijającym czasie.
Minęły już 2 miesiące od śmierci Dziadka Wiesia.
Minęło już 5 lat od kiedy nie ma przy mnie Babci Marysi.
Teraz czekam, aż minie 10 lat od odejścia Dziadka Józia.
Zostało raptem kilkanaście dni.
Kiedy ten cholerny czas zwolni? Czy kiedykolwiek zwolni?
Wszystko to jakieś takie palcem po wodzie pisane.
Gdybyś wiedział co się tutaj teraz wyprawia, to ciężko było by Ci to zaakceptować. Chociaż... Ty byłeś taki, że nie widziałeś złych intencji u ludzi. Zawsze wierzyłeś, że człowiek jest dobry.
A ja mam poczucie, że teraz ktoś siedzi na Twoim grobie i zaciera ręce. To tak bardzo wkurza. Boli wręcz. Bo wszystko co tutaj na ziemi po Tobie zostało, oddałabym, byś był z nami. Byś usiadł z nami do stołu przy obiedzie i byśmy porozmawiali, posłuchali Twojej ulubionej muzyki, byś patrzył jak Twój prawnuk dorasta, dokazuje, czasami broi. Nigdy byś nie powiedział na niego złego słowa. A tymczasem...
Wszystkich Was pragnęłabym mieć u boku. Wesprzeć się w trudnych chwilach na Waszym dobrym słowie.
Bardzo Was kocham. I tak bardzo za Wami tęsknię.
Słyszę czasami Wasze głosy. Gdy chcę sobie Was przypomnieć. Widzę oczami wyobraźcie Wasze uśmiechy. Pamiętam je jeszcze. Ciepło na sercu mi się robi, gdy o tym sobie pomyśle. I zarazem smutno, że mój syn tego nie pozna. Nie było mu dane zobaczyć lub nawet gdy widział to nie zapamięta Waszych szczęśliwych twarzy, śmiechu i radości.
Ma zdjęcia i moje wspomnienia, które staram mu się przekazywać. Wiem, że czuje do Was to, co próbuje mu przekazać. Modli się za Was, wspomina gdy rozmawiamy.
"Dowidzenia Wam, miłego dnia w Niebie. Opiekujcie się nami." - mówi niespełna 5 letni maluch wychodząc z cmentarza, przez panującą zimę i chłód ubrany niczym ludzik Michelin. Patrzy na zdjęcie Dziadka, które coraz bardziej moknie, podnosi do góry głowę by złapać mój wzrok i pyta: "Mamusiu, z kim ja teraz będę chodził do autobusu?" Moje serce przeszywa ból i tak uporczywie doskwiera, bo wiem, że już się tam nie wybiorą wspólnie, już nie pobawią się autkami na podłodze, już nie Dziadek nie usnie przy nim, gdy Antek będzie miał popołudniową drzemkę.
Boli.
I dziś możemy się tylko za Was modlić, mówiąc "do zobaczenia"