ZDJĘCIE mojego autorstwa, nie kopiować
tego właśnie potrzebuję- słońca, wody, wiatru i ciszy
zadziwiające, że to miejsce kiedyś było dla mnie czymś bardzo ważnym, stałym elementem codzienności, czasem stałym elementem każdej godziny dnia(podobnie mój tumblr)
pisałam mnóstwo notek, skwapliwie i czule komentowałam wpis każdej osoby, która według mnie potrzebowała wsparcia lub po prostu kilku słów w dyskusji
nie wiem czy wtedy planowałam odchudzanie, czy stosowałam z wyraźnym przekonaniem jakąkolwiek dietę(poza nieśmiertelną ONZ), ale na pewno miałam głęboką potrzebę przynależności i podświadomie dopasowywałam się do zastanej rzeczywistości
świadomie nigdy nie uważałam, że kolejny kilogram w dół cokolwiek zmieni (bo nie zmieniał),
ale poczucie kontroli jakie dawały spadające cyfry na wadze było czymś, co wiążało mnie z światem realnym oraz paradoksalnie z życiem tak w ogóle
nie byłam motylkiem ani pro aną, nie pragnęłam kości, nie chciałam być doskonała. w czasie swojej największej aktywności w tym środowisku (2011-2012-2013 i może 2014) miałam depresję albo jeszcze nie wiedziałam, że choruję, albo też już usiłowałam z choroby wyjść. pisanie było terapeutyczne.
tutaj poznałam też osoby, dzięki którym żyję. właściwie jedną, dzięki której żyję i która zapisała mnie do lekarza :* nie wiem czy udałoby mi się poprosić kogokolwiek innego o pomoc, nawet kogoś z tzw reala
byłam w kiepskim stanie i chyba niebardzo zdawałam sobie sprawę, że oto choruję i oto trzeba się wyleczyć. tamte pierwsze zimowe miesące z hasłem " mam depresję" były punktem zwrotnym, a właściwie to był ostry zakręt, który wzięłam i który próbowałam kontrolować, a w którym z różnymi efektami jestem niestety do dziś
później leki poprawiły moje funkcjonowanie, rytm dobowy, trochę hamowały apetyt(do czego nigdy się nikomu nie przyznałam) i trochę wypchnłęy mnie z wiadra smoły. psychoterapia próbowała przełamać mur depresyjności i dotrzeć do środka. jedno wiem- wtedy psychoterapia autentycznie uratowała mi życie.
właściwie to nie wiem czemu to piszę, tzn wiem że o czymś chciałam napisać, o przemijaniu i o tym, że (w stosunku do tego bloga) nie chcę oglądać się za siebie, ale jakoś nieodmiennie wiąże się to jednak ze spojrzeniem przez ramię. tamta depresja to wciąż niezamknięty rodział i ciągle uczę się ze sobą żyć.
życie mi przemija przemija, a ja mam poczucie, że kręcę się w kółko, wokół wielkiego głazu i cokolwiek próbuję z nim zrobić to jakoś na drogę nie trafiam
moja ścieżka odbiega od tej, którą chciałam iść, czy bardziej od tej, którą zakładałam, że pójdę
jestem w tym sama, sama ja waleczna i niezłomna i pomimo tego, że rodzina mnie wspiera, że mam dwie naprawdę fantastyczne przyjaciółki i kilka po prostu przyjaciółek od serca
to ja wciąż jestem sama samotna i im starsza tym bardziej nabieram wrażenia odrywania się od społeczeństwa
no cóż, mimowolnie wybrałam niestandardową trasę i najwyraźniej takie życie-oryginalne- mam i będę mieć. jako nastolatka czułam się mentalnie inna od rówieśników i to chyba własnie jest to
a i mam gniazdo gołębi na balkonie, gołębica tak mnie polubiła, że z wdzięczności złożyła właśnie dwa kolejne jajka(po odchodowaniu dwóch młodych)
pozdrawiam czule, miło mi będzie jeśli coś od siebie napiszecie jeśli ktoś z Was jeszcze pamięta smutną hotflorence z piórami między słowami i łapaczem snów (na plecach)
Inni użytkownicy: rocksankanewem0523jajo40235halina05tolek73trebron19adezianmkmsmfmtrytytkililkasmc
Inni zdjęcia: Bogactwo wodne. ezekh114* * * * takapaulinka8/4/25 xheroineemogirlx... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Rudzik em0523Wiosenne kwiatki em0523