W kurwe boli, kiedy komuś ufasz, ponad wszystko. Tak mocno, że jesteś w stanie zabić za jego prawdziwość...a później okazuje się, że człowiek którego darzysz uczuciem i zaufaniem jest zwykłą, zakłamaną gnidą bez sumienia. Ktoś mówi Ci, że na zawsze, że ponad wszystko i tylko Ty. A później okazuje się, że tylko na chwile, że jesteś opcją, że ktoś inny. Zaufanie to zapałka...
Wyłączam emocje, wkładam maskę, wyzbywam się uczuć. Relacja, która jest pusta nie rani.
Nie mam już miejsca na blizny, krzywdy, zawód, gniew, rozczarowanie. Wyłączam emocje.
Moje serce to nie serce. To tylko kawał mięsa. Zastanawiam się tylko jak można być pozbawionym zasad do tego stopnia, żeby przez "niewinne żarciki" wykazywać swoje skłonności do kurestwa?...
W tych czasach lojalność i wierność nic nie znaczy. Nie znaczy? Nie istnieje. To przykre ale też sterujące.
Piąta nad ranem. Szklanka po brzegi wypełniona alkoholem. Nie zależy mi.
Chamy zaczynają od ósmej. Jak mocno muszę być rozżalona i zawiedziona, by dzień zaczynać w tak marny sposób? Znowu słyszę wrzaski w mojej głowie. Wołanie?
Trzęsę się z zimna, ból zaszyłam w bliznach po raz kolejny, moja dusza jak pryzmat już niczego nigdy nie złączy w całość. Nadeszła ta chwila odurzenia, nie alkoholem, nie narkotykami... odurzyły mnie własne emocje, wprowadzając mnie w dotąd nieznany mi stan. Obojętność.
Stan ucieczki w nieznaną mi kraine. Kraina śmierci. Tętniąca w żyłach krew nagle ustępuje, zwalnia, przestaje...
Zagubiłam się w chwiejności tych zimnych dni, otumaniają mnie głosy. Psychoza? To nie są rzeczywiste głosy. Te głosy istnieją we mnie, to tylko w mojej głowie..
Rozrywam przestrzeń, dławiąc się bezsilnością. Pamiętasz jak prosiłam, wręcz błagałam "Odnajdź mnie"? Dlaczego byłam zmuszona czekać tak długo? Dlaczego pierwsza była śmierć?
Chciałabym uwierzyć w Boga, by chociaż raz zrzucić całą winę i cierpienię nie na siebie.
Miesiąc wstecz zrobiłam sama sobie wyzwanie. Chciałam schować ból. Naiwnie myślałam, że strach przeminie. Chciałam go schować obok osoby, która na dziś dzień znaczy mniej niż nic.
Myślałam, że po smutku przyjdzie uśmiech. Nie mogę się wydostać. Potrzebuję żeby ktoś przy mnie był.
Ot moje pieprzone przekleństwo. Potrzebuje żeby ktoś mnie kochał, szanował, potrzebował, wiernie trwał, bez zdrad mnie i moich emocji, uczuć, stanów. W smutku i radości. To moje przekleństwo. Nieunikniony ból. Dziś siedzę sama na brzegu morza moich emocji, doznań, uczuć. Czuję ból samotności.
Rozmyślanie ile ludzi teraz jest ze sobą doprowadza mnie do paranoi. Mogłabym być w tym i ja.
Czuję okalającą mnie samotność i żal. Ja, łóżko, pościel, alkohol. Paradoksalnie wszystko co nie moje.
Myślę o śmierci. Otacza mnie zbyt mało symboli, wartości, powodów które mogłyby mnie zatrzymać.
Samotność zrujnowała mój świat a mimo wszystko teraz, dziś, nagle, boleśnie stała się pragnieniem.
Czy to możliwe, że jeszcze ktoś myśli w mój sposób? Ty też poszukujesz przystanku, bezpiecznego miejsca w którym czułbyś wypełnienie pustki mieszkającej w glowie, sercu a nawet we własnym ciele?
Dążysz do tego, do czego ja dąże teraz? Czy to właśnie śmierć, samobójstwo będzie naszym początkiem? Łudzisz się jak ja, że po Twojej śmierci ludzie zauważą, że miałeś znaczenie?
To niemożliwe byś myślał w ten sposób? Mój sposób?
Zawsze chciałam być odizolowana, indywidualna, jedyna, omijana szerokim łukiem dla bezpieczeństwa mojego ja... Tak było kiedy byłam zła, ta indywidualność była podniecająca.
Czy jest ktoś taki, kto czuje jak ja? Indywidualisto mieszkający we mnie, jesteś skazany na śmierć!
Żaden człowiek z Twojego wściekłego świata nie będzie w stanie przeżyć!
Jesteś zbyt wrażliwy! nie chcesz się budzić! Ja to wszystko czuję... przecież jesteś we mnie. Jesteś mną. Masz na imię depresja. Ta która zamieszkała we mnie i opanowała mój martwy świat. Zdychasz, więc ja też to robię. Konamy razem. Szkoda, że nie jesteś osobną osobą, bo moglibyśmy miło spędzać czas... A Ty po drugiej stronie monitora, która/ który spijasz moje słowa, wiesz na czym polega umieranie? Umieram każdej nocy. Dziwne, że jeszcze żyję? Wiesz jak boli konające serce? To więcej niż ból. Cała wiara we mnie upadła, a siła wystygła. Jeszcze chwila... zaraz znowu usłyszę ten krzyk...
Beksa! Straceniec! Ofiara! - znowu staje sie głucha. Byle to przeżyć. Byle się wyrwać.
Choć Adriana, opowiedz nam o sobie...
- Mam na imię Adriana, mam dwadzieścia lat, nie mam rodziny, miałam opiekuna, ale nie żyje. Jestem chora psychicznie, nie czuję związku z rzeczywistością. Jestem ćpunem i bandytą. Czasami potrafię dać szczęście, chociaż nigdy nie potrafiłam go dogonić, słyszę głosy, które zabierają mi oddech, ludzie odchodzą podobno z mojej winy, widzę ich wszystkich, choć twarze nieznane, psychoza, jestem potworem, noszę blizny w ramach pokuty, karmy, podobno mam wrażliwość i wartość, ale ja sama nie potrafię o tym się wypowiedzieć, M mi to powtarza w kółko, ale nie mogę o tym mówić, wypala mnie depresja, zmagam się z chorobą która niszczy mój świat i nakłania do morderstwa mnie samej, wszystko jest w porządku, jestem taka szczęśliwa, chłonę radość, mogę już iść? - tak, możesz.
Cztery ściany, paczka papierosów, morze łez, cuchnąca samotność. Mogę iść...
I znowu ten krzyk w głowie.
Kiedy zatykam uszy dalej to słyszę. Niewiadomo dlaczego znowu miałam w ręku nóż...
Czule pogłaskałam siebie po głowie zanim wyrwano mi serce. SERCE. S E R C E.
Rozumiesz? Wyrwano je ze mnie tak jak wyrywa sie kartkę z zeszytu.
"Co się dzieje w Twojej głowie? Znowu brakuje kontroli?" Znowu ten syf. Piotr, miałeś to zabrać!!!!
"Nie rozłączaj się Adriana i nie dopuszczaj do takich rzeczy!!" - tak bardzo się boję Piotr. Nie wiem kim jestem...
Opętana własnym umysłem. Epitafium.
Przerażam samą siebie. Dziś przeżyłam kolejną piekielną egzekucję, kurczowo ściskam ostrze w dłoni.
Nie, nie, nie! Nie mam miejsca na blizny! M sama powiedziałaś, że nie warto czekać.
Cokolwiek teraz we mnie szaleje przepełnia mnie lękniem.
Dziękuję, że wysłuchałaś mnie w tę chujową noc. Uśmiecham się tak jak przykazałaś. Nie pozwól mi zniknąć. Wiernie.
Co się kurwa ze mną dzieje?
Dlaczego znowu planuję ucieczkę?
Dlaczego tęsknię?
Podajcie tlen!!!!!
Głowa mi pęka!