Koszykówka z Mateuszem była na tyle męcząca, że następnego dnia wstałam dopiero po 12. Moniki nie było w domu, a na stole w kuchni znalazłam kartkę z informacją, że pojechała gdzieś z Dawidem. Sięgnąłam z lodówki jogurt, który był moim śniadaniem i jedząc go rozłożyłam się na kanapie. Włączyłam telwizor i zaczęłam "skakać" po kanałach. Zatrzymałam się na jakieś komedii. Zamierzam całą niedzielę spędzić w domu na kanapie. Oglądałam już kolejny z rzędu film, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i je otworzyłam.
- Cześć mała. - pocałował mnie Mateusz wchodząc do mieszkania.
- No cześć, cześć. - powiedziałam.
- Znowu Cię obudziłem?
- Nie, po prostu dzisiaj zamierzam spędzić cały dzień na kanapie.
- Nie chciałbym Ci przeszkadzać w planach, ale moi rodzice zapraszają Cię na kolację.
- Kolację? Przecież to dopiero... O, już 17. - powiedziałam zaskoczona. - No nie wiem czy to dobry pomysł.
- Aga, nie daj się prosić. To dla mnie ważne.
- Ja Cię rozumiem, ale ja komplenie nie mam w co się ubrać. - zaśmiałam się.
- Nie żartuj sobie.
- Oczywiście, że z Tobą pójdę. Przecież wiesz, że bardzo lubię Twoich rodziców.
- Kocham Cię. - powiedział całując mnie mocno.
- To na którą mamy być?
- Najlepiej na 18:30.
- Co?! Muszę się ubrać i wszystko! - powiedziałam szybko idąc do łazienki.
Wzięłam prysznic, po czym owinięta ręcznikiem ruszyłam do pokoju po coś do ubrania. Z szafy sięgnęłam czarną sukienkę do połowy ud i beżową marynarkę. Gdy wracałam do łazienki przez salon zaczepił mnie Mateusz.
- No no, może jednak zostaniemy u Ciebie. - podszedł obejmując mnie w pasie.
- Podobno zależy Ci na tej kolacji.
- Zawsze można ją przełożyć. - powiedział całując mnie po szyi, powoli schodząc ku ramionom.
- Idź telewizję pooglądaj. Ja muszę się przygotować. - wyswobodziłam się z objęć chłopaka i poszłam do łazienki.
Nałożyłam wcześniej przygotowane ubrania, wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż. Trochę mi to zajęło, bo gdy wyszłam była już 18:10.
- Już myślałem, że nigdy nie wyjdziesz. - powiedział chłopak gdy byłam już w salonie.
- Wezmę torebkę, buty i możemy wychodzić.
Sięgnęłam z szafy buty pod kolor marynarki i czarną torebkę. Po kilku minutach byliśmy już na przystanku. Podróż autobusem zajęła nam ponad 15 minut, więc byliśmy odrobinę spóźnieni. Drzwi otworzyła nam mama Mateusza witając nas szerokim uśmiechem.
- Dobrze, że jesteście. - powiedziała przytulając mnie na powitanie.
- Panią również dobrze widzieć, pani Asiu. - uśmiechnęłam się do kobiety.
- Bylibyśmy szybciej, ale Agnieszce trochę się zeszły te całe przygotowania. - wtrącił się Mateusz.
- Kobieta potrzebuje czasu na takie rzeczy kochanie. Lepiej patrz i podziwiaj jaka jest piękna.
- Wiem mamo, najpiękniejsza. - powiedział chłopak obejmując mnie ramieniem, a ja oczywiście cała oblałam się rumieńcem.
- Dobrze, teraz już chodźmy do salonu. Tata czeka.
CZYTASZ - SKOMENTUJ