O dziwo jak wróciłam do domu zastałam zupełnie trzeźwego ojca, który na dodatek dał mi 100 zł. Widocznie odebrał zasiłek i znowu zacznie pić bez umiaru. Standard. Dzisiaj mamy poniedziałek czyli trzeba iść do szkoły. Ślady na plecach ciągle wyglądały dosyć świeżo, a pierwszy miałam wf. Jeszcze przed wyjściem do szkoły napisałam sobie zwolnienie. Podrobiłam podpis taty i wsadziłam kartkę do torby. Około 7:30 wyszłam z domu. Przed szkołą spotkałam Julię.
- Cześć. - przywitałam przyjaciółkę buziakiem w policzek.
- Hej, jak tam spotkanie z Mateuszem? - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Spotkanie jak spotkanie. Nie rozumiem o co Ci chodzi.
- Po prostu czuję, że z tego będzie coś więcej niż przyjaźń.
- A co, zostałaś medium, że wiesz takie rzeczy? Poza tym dobrze wiesz, że dopóki mieszkam z ojcem raczej nie będę nikogo miała.
- Już dawno powinnaś coś z tym zrobić, on nie może Cie tak traktować.
- Daj spokój Julka. Mówiłam Ci już coś na ten temat. Lepiej chodź, bo się spóźnimy.
Udałyśmy się do szatni, aby przygotować się do wfu. Ja jedynie wyciągnęłam zwolnienie z torby i czekałam aż dziewczyny się przebiorą. Gdy zadzwonił dzwonek wszystkie poszłyśmy na salę gimnastyczną. Gdy pan Bartek sprawdził obecność i kazał dziewczynom się rozgrzewać podszedł do mnie.
- Agnieszka, Ty znowu nie ćwiczysz? Połowa maja, a zdarza Ci się to co najmniej piąty raz. Coś się dzieje? - zapytał wyraźnie zmartwiony wfista.
- Nic się nie dzieje. Po prostu jestem trochę przeziębiona i dzisiaj gorzej się czuję.
- Ale Twój tata w zwolnieniu napisał, że masz problemy z plecami. - powiedział a ja skarciłam się w myślach. Jak mogłam o tym zapomnieć..
- No to też. Bolą mnie od kilku dni. - odpowiedziałam zmieszana.
- Może powinnaś pójść do lekarza? Albo chociaż do szkolnej pielęgniarki?
- Nie trzeba. Już powoli przestają.
- Agnieszka, chyba coś kręcisz.
- Nie, naprawdę już mniej bolą. Pójdę do szatni.
Musiałam jak najszybciej stamtąd uciec. Wiedziałam, że nie da mi spokoju. Już nieraz zasypywał mnie pytaniami. Całą lekcje uczyłam się do sprawdzianu z chemii, który mnie czekał. Materiał nie był trudny, więc dosyć szybko go przyswoiłam i sprawdzian poszedł mi przyzwoicie. O 14:30 skończyłam lekcje i razem z Julką wyszłam ze szkoły. Gdy szłyśmy już po schodach zrobiło mi się bardzo słabo i przed upadkiem w ostatniej chwili uratował mnie Mateusz.
- Nic Ci nie jest? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Nie, nie, już wszystko w porządku. Nie wiem jak mam Ci dziękować.
- Nie musisz dziękować, ważne że nic Ci się nie stało. Dasz radę sama iść?
- Myślę, że tak. Jak coś to Julka mi pomoże. Jeszcze raz Ci dziękuję. - przytuliłam chłopaka i dołączyłam do Julki.
- Kiedy ostatnio coś jadłaś?! - naskoczyła na mnie dziewczyna.
- Nie wiem. W piątek chyba. - odpowiedziałam.
- No chyba sobie żartujesz?! Ty chcesz się wykończyć?! Idziemy do mnie i zjesz porządny obiad.
- Daj spokój, nie będę Ci się narzucać. Ojciec dał mi wczoraj pieniądze, poza tym głupio mi przy Twoich rodzicach.
- Moich rodziców nie ma, a Ty bez gadania idziesz ze mną.
Czytasz - skomentuj ;)
Mam nadzieję, że się spodoba :)