Wyjdę z tego płaszcza. W nim nie umiem się odnaleźć.
Zdejmę ten płaszcz. Pójdę taka jaka jestem w ten świat.
Odnajdę swój wymiar.
Wiem, że czekają gdzieś otwarte ramiona i głodne oczy, serca, umysły. Głodne mnie, głodne mej duszy, mego ciała.
Nadzieja. Zawitała na chwilę. Cisnęła iluzją przyszłości w mą wyobraźnię i już teraz wstałam. Już nie leżę.
Nadziejo, wpadaj częściej. Proszę. Moje oczy protestują. Policzki nie chcą już podmakać.
Chaos. We śnie znów było lepiej. Nadziejo, uratuj moje istnienie.