Wczoraj zjadłam bardzo malutko, na wf było mi słabo odrobinę, ale warto było. Dzisiaj jak stanęłam w ciągu dnia na wadze to pokazało mi się 56,5 :). Ciągle dużo, wiem to, ale będzie mniej. Jestem dzisiaj strasznie głodna, nie wiem czemu. Dlatego zwiększyłam sobie podwieczorek. Miało być tylko jabłko, wyszło więcej, a nadal mnie ściska. To chyba od tych ćwiczeń. No cóż. A jutro dzień dziecka. Chyba sobie zjem coś smakowitego i może nie będę liczyć kalorii tylko napiszę, jak było mniej więcej? Tak, dobry plan. A w niedziele mamy festyn rodzinny w szkole. Mnóstwo żarcia. I to jakiego dobrego. Zawsze takie jest. Nie wiem jak się powstrzymam. Może zjem sobie małą kiełbaskę z grilla. Ale odbiję sobie później ćwicząc. O tak, dam sobie wycisk po czymś takim. Chociaż dzisiaj też siebie nie żałowałam. Jak żresz, musisz to spalić, grubasie:).
Bilans.
Śniadanie: dwie wasy z pomidorem/50 kcal
Lunch: 4 wafle ryżowe/76 kcal
Obiad: miseczka rosołu/100 kcal
Podwieczorek: jabłko/50 kcal
2 wafle ryżowe z odrobinę powideł śliwkowych/58 kcal
jedna papryka/40 kcal
Kolacja: to samo co na śniadanie/50 kcal
+ trzy małe cukiereczki. nie wiem ile mają, więc nie liczę.
Razem:
424 kalorie.
Ćwiczenia.
pół godziny koszykówki - spalone 239
15 minut rowerek na leżąco
5 minut krążenia biodrami
10 minut rozgrzewki na wf
120 brzuszków
50 przysiadów
150 skłonów - spalone 171
Razem:
410 kalorii, fuck yea!
Jest nieźle, chociaż źle mi. Tak po prostu.