Betonowe lasy mokną,
wiatr wieje w okno,
siedzę w oknie i wdycham samotność.
Idą dzieci gwiazd dzieci kosmosu
Rozkminiacze losu, każde na swój sposób
setki osób, wielcy chaosu gonią
za mamoną wciąż tłuką się o nią.
Liryczny wandal, muzyczny skandal
I oficjalna banda, pełna bandan
Nie zagłuszy nas propaganda.
40 milionów serc bije tutaj
Zimny kraj, zimne flow, zimna wóda
Wiesz, jak jest, przecież żyjesz tutaj
Zimny kraj, zimne flow, zimna wóda.
My robimy te manewry tu dwa
Zeszłaś w dół, więc zejdź jeszcze raz
To ten ruch, który tak dobrze znasz
To dla klubów i dla ulic, wszystkich nas.
Otoczony oceanem wielkomiejskiej wibracji
Ci co mówią, że mówią nie mają racji
Ci, co biorą, nie dają, nie mają racji
Ci, co chcą, a nie biorą, nie mają nic.
Palę majki, tak jakbym palił fajki
mam super nike
i super flow, jakbym był z Jamajki.
Szumi las, płynie czas, słowa płyną
Choć są miną i pchną w obłoki płyną
Pod peleryną prawdy nie całkiem zmokną
Choć na początku i końcu jest samotność
Żeby dotknąć i poczuć, że sens
Doprawdy jest, liczy się gest po sam kres.