Serce pęka mi na pół i wylewam łzy
do słoika, który ustawię na półce
obok innych słoików ze łzami.
Dodam jeszcze etykietkę,
na której napiszę:
"9 marca 2015, godzina 10:30,
łzy tęsknoty, bólu, bezradności"
Zamknę szczelnie słoik,
by przypadkiem nic,
żadne szczęście ani zasympatyzowane
uczucie ludzie
nie dostało się do środka.
Płakałam, znowu.
Po raz niezliczony o byle co.
Częściej płaczę.
Niekiedy nie wiem dlaczego,
nie mam pojęcia o co.
Smutek i tęsknota to emocje bardziej wyniosłe
od innych uczuć, na które mam alergię.
Kiedy tylko goszczą we mnie,
od razu oczy mi łzawią
a serce bije jakby szybciej.
Boję się, że któregoś dnia nie wytrzyma
i z tego nadmiaru alergicznych czynników
wykończy się, bezczeszcząc moją osobę.
Dzisiaj płakałam, ponieważ czuję się odrzucana,
niepotrzebna, niekochana, czuję się na nie.
Stanowcze NIE dla mojej osoby.
Czuję się znienawidzona przez siebie samą.
Moje chore ciało, mój chory umysł,
moje chore wszystko
nie współgra ze światem.
Ale to nic.