photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 LIPCA 2018

jeśli chodzi o miłość to od zawsze istniały dwie drogi. albo czekałam na nią, albo cierpiałam czekając na jej odejśćie. największa miłość przeżywałam jednak czytając lub pisząc. wtedy byłam w niej na tyle ile chciałam. zatapiałam się w niej na tyle ile chciałam i dotykałam najciemniejszych i najgorętszych jej odcieni. zawsze lubiłam poczuć wszystko do końca. radość, satysfakcje, smutek, ból. i dalej przesuwać tego granice. 

 

wtedy pierwszy raz zasypiałam bez ekscytacji jutrem, bez żadnego oczekiwania na to co przede mną. nie umiałam tak zasypiać. zawsze było coś co mnie trzymało i nakazywało iść dalej swoją drogą. wychodziłam ze smutków i zmartwień z nadzieją. Zawsze z wiarą, że coś jeszcze na mnie czeka za rogiem czasu. Wtedy chciałam zniknąć. Kładąc się do łóżka, nie musząc już ani z nikim rozmawiać, ani podać nikomu masła do chleba przy śniadaniu, ani nawet przesyłać sygnał z mózgu do mięśni nóg aby chodzić - chciałam przestać również oddychać. Nie musieć już wdychać więcej tego smutku, który wisiał w powietrzu tak ciężko, że aż czułam jego ciężar na klatce piersiowej. To były dni, w których przestałam wstawać z łóżka. Gdy ból osiągnął maksimum przeznaczone na tę stratę i moje dotychczasowe odczucie jego skali, wtedy właśnie postanowiłam wstać. Zrobiłam to znowu. Starym stylem, ruszyłam z posad rozpaczy swój los. Chciałam, żeby wydarzyło się coś co pełne jest powietrza i daje tlen. Daje dokładnie tyle tlenu ile dają mi emocje.  

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika heureusement.