photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 STYCZNIA 2015

Moje mądrzejsze koleżanki często powtarzały, że chcąc się zemścić na kimś kto nas zranił powinno się potraktować go najlepiej jak się potrafi tak żeby odchodząc zrozumiał że stracił coś istotnego, niepowtarzalnego. Wtedy zawsze zazdrościłam tym które tak potrafiły. Uważałam to za dojrzałe i słuszne. Teraz zastanawiam się czy jednak to właśnie je nie boli najbardziej. To nie mogło dać im konstuktywnego smaku zemsty. 

Ja nigdy nie potrafiłam zachować klasy. Krzyczałam, wyklinałam i naprawdę zatrzaskiwałam drzwi za sobą. Wyrzucałam wszystko na koniec jak flaki z patroszonej kury, obcinając jej w tym samym czasie głowę. I pewnie przez sam opis można pomyśleć że jestem niezrównoważoną wariatką i złym człowiekiem i na pewno nikt nie rozpacza po mnie latami. Tylko do cholery jeśli to ktoś mnie zranił to to sobie powinnam ulżyć i to ja mam się pozbyć złych emocji i nawet jeśli to przypomina sadystyczne patroszenie pół żywej kury to mi to pozwala pójść dalej. Nie pamiętam ani dobrego ani złego. Myślę, że moim mądrzejszym koleżankom może być duszno w sercu. Ale nie ma drugich szans i powrotów więc po co dalej to nosić w sobie...

 

 sztuka pożegnań. 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika heureusement.