Upadam.
Lecę przez bezkres chłodnego odmętu,
wnętrzem którego są wspomnienia
- koszmary, które dręczą sumienie
i niszczą ostatnie bastiony pewności siebie.
Błądzę wśród posągów piękna,
lecz pustych i pysznych,
z coraz to wyżej zadartymi nosami
i nie zważającymi na kroki.
Umieram z tęsknoty za niczym
i grzebię głupoty żywcem
z nadzieją, iż kiedyś
wszystko będzie dobrze.
Historia lubi się powtarzać.
Inne nazwiska, inne twarze, inne charaktery
- ten sam poziom zawodu i smutku.
Mówi się trudno - trzeba iść dalej.
Najgorsze w tym wszystkim jest to,
że gdzieś utraciłem swój wewnętrzny ogień.
Być może się wypaliłem
czy też straciłem nadzieję
na lepsze czasy.
Bawisz się mną.
Dobrze o tym wiem.