photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LIPCA 2011

 

Co to było?|Meteoryt?

Wizyta mieszkańców kosmicznej otchłani?

Tak, czy inaczej, nasz mały kraj

był świadkiem narodzin cudu - Strefy.

Natychmiast wysłaliśmy tam żołnierzy.

Nie powrócili.

Wtedy otoczyliśmy Strefę policyjnym kordonem...

Może postąpiliśmy właściwie. Chociaż, nie wiem..."

 

 

Prawdopodobnie meteoryt spadł tutaj około 20 lat temu.

Spalił osadę.

Szukano meteorytu, ale oczywiście nigdy go nie znaleziono.

Ludzie zaczęli znikać.

Przychodzili tu i nie wracali.

Wtedy uznano, że ten meteoryt wcale nie był meteorytem.

Na początku otoczono to miejsce drutem kolczastym, żeby trzymać z dala ciekawskich.

Dało to początek plotkom, że w Strefie jest takie miejsce...

gdzie spełniają się życzenia.

Oczywiście, zaczęto strzec Strefy  jak źrenicy oka.

A wiadomo to, czego ludzie mogą sobie życzyć?

Jeśli nie meteoryt, to co to było?

Już mówiłem - nikt nie wie.

A pan jak myśli?

Nic nie myślę. Jak kto woli.

Przesłanie dla ludzkości, jak twierdzi jeden z moich kolegów.

Albo prezent.

Niczego sobie prezent.

Dlaczego to zrobili?

Żeby nas uszczęśliwić.

Kwiaty znów kwitną, ale nie pachną, nie wiem dlaczego.

 

Strefa to bardzo skomplikowany system pułapek, i wszystkie są śmiertelne.

Nie wiem, co tu się dzieje, kiedy nie ma ludzi, ale kiedy ktoś się pojawi, wprawia Strefę w ruch.

Stare pułapki znikają i pojawiają się nowe.

Bezpieczne miejsca okazują się  nie do przejścia.

Ścieżka raz jest prosta i łatwa, a to znowu plącze się i gubi.

Taka jest Strefa.

Może się nawet wydać kapryśna.

Ale przez cały czas to my  ją tworzymy, naszą obecnością.

Zdarzało się, że trzeba było zatrzymać się w pół drogi i zawrócić.

Byli tacy, co zginęli na samym progu Komnaty.

Ale wszystko, co tu się dzieje zależy nie od Strefy, ale od nas!

Zatem dobrym pozwala przejść, a złych zabija?

Nie wiem.

Myślę, że przepuszcza tych, którzy stracili całą nadzieję.

Nie złych, czy dobrych, ale straceńców.

Ale nawet oni zginą, jeżeli nie  będą się właściwie zachowywać.

 

 

Czy już idziemy? - Tak. O co chodzi?

Myślałem, że chciał pan nam  tylko coś pokazać.

- A mój plecak? - Co z nim?

Jak to co? Zostawiłem go tam. Nie wiedziałem, że idziemy dalej.

- Nic już na to nie poradzimy. - Nie, musimy zawrócić.

- To niemożliwe! - Muszę odzyskać plecak!

Niech pan zrozumie, że tutaj nikt nigdy nie wrócił tą samą drogą.

Zostaw pan ten plecak. Co pan tam ma, brylanty?

W Komnacie dostanie pan,  czego tylko sobie zażyczy.

Dostanie pan sto takich plecaków.

Jak daleko jeszcze?

200 metrów w linii prostej, tyle że tu nic nie jest proste.

 

 

Obudziliście się?

Rozmawialiście o sensie naszego życia, o niesamolubności sztuki.

Weźmy na przykład muzykę.

Najmniej, jak to możliwe jest związana z rzeczywistością,

a jeżeli już, to raczej mechanicznie, niż z samej istoty,

sam dźwięk, pozbawiony jakichkolwiek odniesień.

A jednak muzyka, jakimś cudem, trafia prosto do serca.

Co jest w nas takiego, co reaguje na zharmonizowany hałas,

sprawiając, że dostarcza nam on przyjemności tak wielkiej,

że nami wstrząsa i łączy razem?

Po co to wszystko? I, co ważniejsze, dla kogo to?

Można by rzec, "Dla nikogo. I bez powodu."

 

 

To okropne! To najstraszniejsze miejsce w strefie!

Nazywana jest "wyżymaczką", ale nazwa nie oddaje całej grozy.

Tylu ludzi tu zginęło!

Jeżozwierz wysłał tu brata na śmierć.

To był taki wrażliwy chłopiec, taki zdolny.

Posłuchajcie.

Lato już przeminęło, Tak bez słowa, po prostu.

Słońce wciąż grzeje mocno, Jednak tego za mało.

To, co spełnić się mogło,

Jak liść pięciopalczasty, na dłoń moją spłynęło,

Jednak tego za mało.

Zła nikt nie zapomniał Po tym, jak się skończyło,

Cały świat tonął w światłach, Jednak tego za mało.

Życie mnie rozpieszczało, Dbało i zabawiało.

Byłem szczerze szczęśliwy, Jednak tego za mało.

Żaden liść nie pożółkły, Żadna kość nie złamana.

Dni, jak kryształ przejrzyste Jednak tego za mało.

 

Było dużo goryczy,

dużo strachu i dużo wstydu.

Ale nigdy nie żałowałem i nigdy nikomu nie zazdrościłem.

Taki nasz los, takie życie, tacy jesteśmy.

Gdyby nie te nieszczęścia, nie byłoby nam tak dobrze.

Mogłoby być gorzej.

Mogłoby w ogóle nie być szczęścia.

I mogłoby nie być żadnej nadziei.

Oczy twe kocham, przyjacielu,

Ich jasny i namiętny blask,

Gdy twe spojrzenie trafi celu,

Jakby niebiosa swoich łask

nadały szczodrze, choć niewielu.

Lecz więcej jest do podziwiania:

Gdy zamknąć oczy każe ci

Miłości spalająca mania,

I mimo powiek cicho brzmi,

Mroczny zew twego pożądania...