Dobiegł końca najbardziej pojebany okres w moim życiu. Udało mi się go zakończyć w najpiękniejszy sposób w jaki mogłam to zrobić. Wszystko było takie jak powinno być. W głowie będę przetrzymywać obrazek jak leżę wtulona w Ciebie, a Ty wodzisz dłonią wzdłuż mojej talii. Będę miała przed oczami Twój uśmiech - ledwo dostrzegalny w ciemności pokoju, ale przeze mnie bardzo dobrze zapamiętany. Dziesięć miesięcy trudu, podczas których oboje cieszyliśmy się swoją obecnością, podczas których oboje się pogubiliśmy i podczas których oboje płakaliśmy, nie wiedząc co będzie dalej. Pójdziemy własnymi drogami ku lepszemu gdzieniegdzie łapiąc mniej lub bardziej tęskne spojrzenia w swoją stronę. Tak oto jesteśmy - każdy sobie z osobna ostoją.
Napisałam to 13 września. Minął miesiąc i Ciebie nie ma. Teraz jak zamknę oczy widzę Ją w Twoich ramionach i Twoje usta łączące się z Jej ustami. Dudnią basy, a ja odwracam się po to by tylko kiwnąć głową na przywitanie. Nie chcę pozwalać sobie na więcej. "Po prostu jesteśmy. Po prostu jesteśmy i zdarza się to, co ma się zdarzyć." Może jak sięgniesz po tę książkę i przeczytasz to zdanie, będzie Ci przykro. Chociaż w połowie tak bardzo jak mi, gdy uświadomiłam sobie, że zostałam nagrodą pocieszenia.
Dużo było obaw, ale potrzebowałam tego.