Dzień bez weny, godz 19.06. Dobiegło to końca, zimny, biały, okropny dzień. Tak dzisiaj było.
Ani jednej konstruktywnej myśli. Zacznijmy od tego, że oprócz dnia chciałam Ci powiedzieć, że tak
właściwie piszę to dla Ciebie. Za oknem widzę tylko czarną otchłań, i myslami odbiegam raz dalej raz
bliżej, ale wiedz że zawsze gdzieś jesteś Ty. Nie jestem już tym wszystkim, co kiedyś otaczało mnie
i zżerało od środka, wysysało część z duszy i nie pozwalało na oderwanie się od tego co jest tu, tam albo
i wszędzie. Przed oczami często stają mi twoje błękitne piękne oczy, i na samą myśl zaczynam uśmiechać
się tak bardzo, że zwracam uwagę przechodniów. Chyba nie mam nic konkretnego do przekazania, oprócz
tego, że tym wpisem chciałam Cię uszczęśliwić, odpowiadając na twoje pytania dotyczące następnych,
tutaj zamieszaczanych notatek z mojego życia. Kończąc to, nie wiem do końca czy będę potrafiła dalej
pisać tak jak kiedyś. Wiem jednak, że nigdy nie zapomnę widoku słodkiego uśmiechu i pewności we
wszystkim co robisz, kiedy leżałam Ci na klatce piersiowej spokojnie oddychając z myślą że mam już wszystko.
Kocham Cię.