Ohayo!
No, ferie minęły, oglądnęło się parę serii, już tydzień jestem w szkole, ale jakoś tak nie mogę przeboleć, że to już koniec wolnego. Zaraz Walentynki, a mi znowu, jako gimbusowi, wciąż marzącemu o disneyowskim księciu, będzie smutno. Przecież nie proszę o zbyt wiele (no nie, wcale: o dojrzałego, wyrozumiałego, charyzmatycznego, trochę psychopatycznego bisha, żywcem wyciągniętego z anime dla dorosłych)...
No, może w przyszłym życiu, kiedy już będę szczupła, ładna i przestanę pisać opowiadania o gejach. Tak, to naprawdę odstrasza wszystkich normalnych chłopaków. Ale śmieszy tych, którzy mają dystans do innych i siebie samych. Lubię takich. Szkoda tylko, że w oczach wszystkich chłopaków w szkole, czy nawet na całym, kurwa, świecie, ja zawsze będę tylko tą, która stoi z boku i pozwala spisać zadanie domowe albo gada o anime. No cóż.
Ale co mam się przejmować? Jestem jeszcze w gimbazjum, tutaj raczej powinnam się skupić na ocenach i przyszłości, niż płci przeciwnej, do której przedstawiciela głupie zauroczenie może zniknąć od tak. Najlepiej by było pozostać obiektem aseksualnym, ale cóż zrobić, jeżeli nasze hormony nam na to nie pozwalają? Kurwa. Głupi okres dojrzewania. Zakochujesz się w każdym i każdy zaczyna cię interesować, potem przestaje, znowu zaczyna i tak w kółko.
Brak relacji z osobnikami płci przeciwnej staram się rekompensować sobie oglądając anime, rysując, pisząc czy robiąc cokolwiek innego, byleby się nie martwić problemami mojego móżdżku nastoletniej, skretyniałej gimbuski.
Ciężko jest, ale przecież gdybym całkowicie się temu poddała, Bóg jeden wie, czy nie byłabym już naćpaną, ciężarną alkoholiczką we wczesnym stadium raka płuc. :) Bardzo pocieszające, ale niestety, przecież sobie tego od tak nie wymyśliłam, takie modele nastolatek gdzieś tam istnieją i nie widać, aby na ich przykładzie czegokolwiek nauczyły się wkraczające w dorosłość młode dziewczynki.
Ehh, dość gadania. To takie dołujące, w jakich czasach przyszło mi żyć. (Hahhahah, jaki żałosny tekst.) No, nie ma to jak autoironia. Lubię to. Często karcę sama siebie za swoje chwile niepoczytalności, tj. za głupie wypowiedzi, sytuacje, w jakie się wpędzam, a czasami nawet za głupie przejęzyczenie. To już taki mój obłęd. A najgorzej jest to sobie potem wypomnieć.
Czujesz wstyd, że to miało naprawdę miejsce i nie możesz cofnąć czasu. Ale czy warto? Przecież to właśnie te niecodzienne, głupawe sytuacje czynią naszą historię ciekawą, oryginalną, a nasze wpadki, wypadki czy wtopy godnymi opowiadania przyszłym pokoleniom, ne?
Dlatego nie warto marzyć o wehikule czasu, kiedy naszym prawdziwym skarbem są właśnie sytuacje, które nas kształtują, budują nasz charakter, a często i uczą, niestety bywa, że w bolesny sposób. To czyni nas wyjątkowymi. I tego się trzymajmy. Zawsze będzie jutro, by brnąć w to życie dalej; odkręcać, co się namieszało lub starać się jakoś żyć obok tych wydarzeń. Stało się, to się nie odstanie, ale z pewnością zawsze zostanie w nas i nawet, gdybyśmy zapomnieli, miejmy świadomość, że to właśnie dzięki nim wszystko wygląda teraz tak, jak wygląda.
Dobrze, czy źle, to już nawet nie mnie ocenaić - to po prostu życie i jego aspekty - pozytywne, nie wiem, ale na pewno pouczające i pchające nas naprzód ku przyszłości.
No, to tyle. Ale mi się zebrało na jakieś morały i inne pierdoły...
No, ja ne~! ^^