Także tego...
Wyczekuje jutrzejszego dnia. Liczę na miłą atmosferę, kupę zdjęć i nie chcę kaca w niedziele, amen.
Ale nie mam się w co ubrać jutro, cooo :(
Rano muszę kupić kilka rzeczy, a później wsiadam na rower i jadę do Hani, ahahaha. Może się nie zabiję :D
Następnie do Weroniki na obiad [Panie Boże, proszę, aby mnie nie otruła :D], hyhy
W szkole zaskakująco dobrze. Traciłam już nadzieję na świadectwo z paskiem, ale na szczęście w tym tygodniu wiele się zmieniło, dostałam takiego pozytywnego kopa i wszystko idzie w dobrym kierunku. Myślę, że dam radę. Pff, ja to wiem! Wiem, że mi się to w końcu uda!
Przeraża mnie myśl, że niedługo mam egzamin do bierzmowania...
Weronika zdała, jak ja nie zdam, to się zabiję, elo.
Nie mam sukienki na bal, nie mam butów na bal, nie umiem tańczyć poloneza... Pf! Co ja gadam! Ja w ogóle nie potrafię tańczyć o.O Kolejne co mnie przeraża, to myśl że za miesiąc jadę na Słowację...
We wtorek podobno mamy kręcić ten filmik, a ja nie umiem tego głupiego tekstu po angielsku...
Co do wyjazdu, to... Znowu tydzień angielskiego bez przerwy, stres i co najgorsze... Po tygodniu, jak już się oswoimy, zaaklimatyzujemy nadzieję znów okropny moment pożegnania, tym razem pożegnania na zawsze w moim przypadku (kończę szkołę, więc nie będzie mnie na ich wizycie w Polsce, nie pojadę już do Hiszpanii, Niemiec czy na Słowację). Kurde, nie miałam pojęcia, że będzie to tak świetne przeżycie, że przez tydzień można nawiązać tyle znajomości nie znając perfekcyjne języka, że można aż tak się przywiązać do ludzi, których zna się tylko tydzień... Na początku myśl "chcę już wracać do domu", po tygodniu łzy, smutek i myśl "chcę zostać"... Gdyby tego było mało, to nie mam walizki na kółkach, aaaaaaaaa! Bo ta Weroniki czy też ta moja jest za mała, nie mam zamiaru znowu zapinać walizki siadając na nią...
Że co? Co to ma być? Zepsuł mi się znak zapytania, aaaa! :<
"Posłuchaj jak pięknie o miłości gada
Ten który miłości nigdy nie zaznał."