Przebudzenie
Niewiele upłynęło czasu, odkąd się tu pojawiłem.
Mało zdarzeń zaistniało. Od początku chory byłem.
Chwilę temu nieco serca gdzieś na drodze swej zgubiłem,
kiedy przeszła obojętna i się w niej zauroczyłem.
Zatraciłem się dosłownie w bezszelestnym niemym szepcie,
kiedy wykrzyczała we śnie, że nie jestem gotów jeszcze.
Usłyszałem to nareszcie. Po całym ciele przeszły dreszcze.
Natychmiast się obudziłem na szpitalnej sali w mieście.
W jednym geście rzeczywistość przywróciła mi realizm
i po tylu latach cierpień, wszystkie się skumulowały.
Pielęgniarki smutne stały. Chyba od dawna mnie znały
i wiedziały, że te strzały z białej krwi się wydostały.
Byłem jeszcze taki mały. Miłość ocaliła życie.
Ona przerwała ten koszmar. Słyszałem jej serca bicie.
Kiedy ją poznałem, podziwiałem ją skrycie
i kochałem. Planowałem z nią całe swoje życie.
Tylko jedno wiedziałem - że mogę nie przetrwać do wieczora,
więc nigdy jej nie powiedziałem swoich uczuć od Amora.
Ona niespodziewanie umarła pierwsza, bo też była chora.
To fatalne zakończenie. Gorsze niż zmora w horrorach.