Day 5
Last day ... szybko zleciało...czas na Padwę, szybkie zwiedzanie w drodze do Boloni...nie zachwyciła nas tak jak poprzednie miasta ale też miała swój urok, ciżęko jej tego odjąć...oczywiście Bazylika św. Antoniego i spacerki spacerki...zmęczone ale jeszcze z siłą ;) z Padwy powrót do Boloni, i juz prosto na lotnisko, tak szybko zleciało...i znów Katowice i Kraków po przecudownej słonecznej Italii powitał nas deszczem i kibolami na dworcu głównym....
Wgl....nie ogarniam tego tygodnia...za dużo za mocno za szybko....Zostajemy ambasadorami Banialuki ;d cały tydzień tam spędzony po pracy...w piątek mocna impreza u Czaczy, 93 os, tłum i policja , zmiana na mieszkanie Diego, cubano, afera i naleśniki w Banialuce....a w sobote Bania jak zawsze z aferą i znow aterem w Bani... tyle ludu tyle ze aż szook...kiedy wchodzisz i więcej ludzi mówi ci cześć niż gdy wchodzisz do sali wykładowej....
Trafił nie piorun! Piorun o imieniu Grzesiek...kilka dni temu biegł za mną pół Szewskiej,,zaczepił a wczoraj zjedliśmy najlepszy sernik ever w Wedlu i w sumie było idealnie ;) o losie..............
uczelnia uczelnią, próbuje coś napisać...
praca mimo wszystko....
czwartkowy kurs z questingu,w sumie to czułam sie wyróżniona zaproszeniem kiedy zobaczyłam w jakim towarzystwie przyjdzie mi zdobywać wiedze, pełne profesjonalne towarzystwo przewodników krakpwskich...to był mega udany warsztat, nowe znajomości w zacnym gronie i nowe umiejętności....