Od wczoraj nic się nie zmieniło, bynajmiej ja tak uważam..
Aktualnie mam egzaminy, chociaż tego nie odczuwam, trochę się stresuję.. Cały czas rozmyślam nad moim życiem co będzie dalej, jak sobie poradzę..to jest tak jak z egzaminami tyle, że w tym przypadku panicznie boję się dorosłości..bo będę musiała liczyć na siebie.
Wcześniej już zauwarzyłam to że cały czas chcę udawać odważną, niczego się nie bojącą i starającą się być zawsze opanowaną, dzięki temu też czuję się jak w kladce. Chciałabym kiedyś obudzić się i poczuć że żyję, poczuć się lżej, chciałabym znając całą prawdę nie myśleć już co będzie dalej, tylko myśleć o tym co jest i próbować sobie przemówić że tak już będzie.
Pisałam dzisiaj z Maćkiem, tak jak wspominałam to jest właśnie mój chłopak, tyle, że tylko przez chwilę bo jak zwykle musiałam mu powiedzieć coś co zupełnie aż tak wielkiego znaczenia nie miało.. Rozmyślam nad nami nad nim i nademną, przecież to związek, który jest na odległość, czy ja temu podołam??
Raz już się z nim rozstałam przez ten sam powód czy tym razem powinnam popełnić ten sam błąd i już nie myśleć że jest to błąd i źle robię?- Chciałabym znać na to pytanie odpowiedź..
Nie chcę go ranić, nie chcę nikogo ranić, a zwłaszcza jego i bliskich osób, ale wiem, że prędzej czy puźniej to zrobię bo takie jest życie, chciałabym codziennie go zadawalać i patrzeć jak się uśmiecha, ale to jest tylko to "chciałabym"..
Pamiętam jak kiedyś byłam mała, lubiałam zawsze małe dzieci te rączki, nóżki, później chciałam mieć rodzeństwo, ale rodzice nie za bardzo, pamiętam jak chodziłam wszędzie, zaczepiałam ludzi nie mówiąc, a uśmiechając się do nich..
Lubiałam kwiaty i zwierzęta, stare dobre czasy, dzisiaj tak nie jest, dzisiaj jestem typem człowieka, który zamiast wyjść do ludzi wolałby się schować, zamiast mieć rodzeństwo wolałby postać obok i popatrzeć, jestem jaka jestem i boję się że już nie odwrócę tego w drugą stronę, że tego typu zmiana działa tylko w jedną z tych stron..
Kiedy miałam depresję lubiałam siebie niszczyć to było moje pożywienie, a teraz nie wiem co lubię, lubiałąm także ból i cierpienie, przy tym mogłam się gdzieś schować, trzymałam się na uboczu, po to żeby nikt nie zauwarzył tego jak bardzo się zmieniłam, żeby nikt nie chciał mi pomóc chodź z drugiej strony o tę pomoc wołałam. ... .. Dzisiaj nie wiem o co wołam, nie wiem jak schować się przed życiem tak aby nie być zranionym, nie wiem jak uchronić się przed widokiem jak inni cierpią, to wszystko jest paradoksalne niszczy innych a z innymi wraz mnie.. Już nie mogę się schować już nie mogę się czuć bezpieczna, bo już nie czuję się szczęśliwa i nie czuję się sobą, dalej dąże przez życie nie wiedząc po co, dlaczego, w jakim celu i kim ja jestem gdzie mnie to zaprowadzi, skoro nie znam siebie i nie znam swoich kolejnych kroków.. Wiem tylko że w moim życiu często improwizuję, a przy tym też dużo ryzykuję.. Ale inaczej nie potrafię, może za jakiś czas... No cóż zobaczymy..